Idzie w szczytnym celu

Dawid Nowak pieszo wędruje wzdłuż wschodniej granicy kraju. Chce przemierzyć ok. 1200 kilometrów, by zebrać fundusze na leczenie małego chłopca. W ubiegłym tygodniu trasa jego marszu wiodła drogami powiatów włodawskiego i chełmskiego.

W ubiegłym roku Dawid Nowak z Nowego Targu postanowił połączyć swoją pasję z działalnością charytatywną.

– Od zawsze uwielbiałem chodzić szlaki długodystansowe – mówi. – Te wyznaczone najdłuższe, czyli beskidzki, sudecki i karpacki mam już za sobą. Gdy nadarzyła się okazja, by to moje wędrowanie miało jeszcze jakąś wartość dodaną w postaci zbiórki pieniędzy na leczenie chorego Kubusia, nie wahałem się ani chwili. Od zawsze mnie ciągnęło na ścianę wschodnią, więc zapadła decyzja o pokonaniu Polski wzdłuż począwszy od trójstyku granic z Rosją i Litwą na północy do trójstyku ze Słowacją i Ukrainą na Krzemieńcu w Bieszczadach. Założenie było takie, by iść nie najkrótszą trasą, ale jak najbliżej granicy – opowiada podróżnik.

Dawid jest w trasie już ponad miesiąc. W ubiegłym tygodniu przechodził przez powiaty włodawski, chełmski i hrubieszowski. Dziennie pokonuje od 25 do 35 kilometrów. Jest to zależne od miejsca, w którym ma zaplanowany nocleg.

– Zaczynając wędrówkę zakładałem, że zrobię około 1200 km, ale przez czerwoną strefę na Podlasiu i pozalewany miejscami Szlak Nadbużański, długość trasy może ulec zmianie. Miałem nocować głównie pod namiotem, ale niemal każdego dnia zdarza się, że dostaję zaproszenie czy to do czyjegoś domu, czy do świetlicy wiejskiej albo remizy strażackiej. Pod względem gościnności mieszkańcy pogranicza nie mają sobie równych i nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo duża pomoc, ale w żadnym razie nie przysłania mi celu, którym nie jest ta góra na granicy polsko-słowacko-ukraińskiej, a zbiórka środków niezbędnych do leczenia małego chłopca. To podopieczny fundacji Słoneczna Nadzieja. Wszelkie informacje i sposób, jak można pomóc Kubusiowi znajdziecie Państwo na stronie internetowej zbiórki pod adresem www.slonecznanadzieja.pl/podopieczny/44. Pamiętajmy, że liczy się każda, nawet najdrobniejsza wpłata, która może zmienić jego życie – dodaje Nowak.

Trasę i przygody Dawida Nowaka można śledzić na bieżąco w jego mediach społecznościowych. Warto tam zajrzeć nie tylko przez wzgląd na zdjęcia i filmy z podróży, ale również by dowiedzieć się o jego przygodach. A tych od początku wędrówki nie brakowało. – Były sytuacje i śmieszne, i straszne. Nigdy np. nie zapomnę, jak z jednej z posesji wyszedł do mnie jakiś człowiek i zaproponował mi wspólne napicie się piwa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że prośbę swą motywował trzymaną w ręku strzelbą myśliwską skierowaną w moją stronę. Na szczęście nie miał złych zamiarów, a przynajmniej tak sobie myślę – śmieje się nasz rozmówca.

W trasie Dawid nie ma żadnego wsparcia. Wszystko, na co może liczyć, to pomoc przygodnie spotkanych mieszkańców. W plecaku, który w zależności od ilości wody i prowiantu waży od 25 do 30 kilogramów, ma wszystkie rzeczy niezbędne w podróży. To ubrania, bielizna na zmianę, tarp, materac, karimata, lekki śpiwór oraz elektronika, czyli telefon, latarka i powerbank, choć najważniejszym elementem jego ekwipunku są kijki. – Odciążają stawy, kolana, biodra i plecy, pozwalają uniknąć kontuzji, co w tak długiej trasie jest niezwykle ważne. Choć używam bardzo dobrego jakościowo sprzętu, to jednak wszystko razem swoje waży. Kilka dodatkowych kilogarmów w plecaku to zapas wody i prowiantu. Ich ilość waha się w zależności od długości odcinka, który planuję pokonać jednego dnia, ale średnio oscyluje w okolicach 5 – 6 kilogramów – dodaje Dawid.

Metę na Krzemieńcu planuje osiagnąć za około dwa tygodnie. (bm)

Jakub Nawrocki urodził się w 2011 roku. Cierpi na wodogłowie, padaczkę lekooporną oraz czterokończynowe porażenie mózgowe. Kubuś na skutek nieodwracalnych zmian w mózgu nie siedzi, nie mówi i nie chodzi. Dzięki fundacji Słoneczna Nadzieja i dobroci darczyńców Jakub może być rehabilitowany także przez rehabilitanta, który stosuje innowacyjną metodę dla dzieci z problemami neurologicznymi. Zajęcia już przynoszą efekty, Kubuś lepiej trzyma głowę i próbuje się podpierać. Chłopiec ma szansę na odrobinę samodzielności, co dla niego jest niesamowicie cenne. Wymaga stałej opieki medycznej wielu specjalistów, drogiego leczenia i nieustającej rehabilitacji, aby nie dopuszczać do kolejnych bardzo bolesnych spastycznych skurczy mięśni.
News will be here