Kara za podrzucanie śmieci

Spółdzielnia mieszkaniowa z Rejowca znalazła sposób na delikwenta, który podrzucił śmieci do jej kontenera. Nie dość, że musiał zabrać odpady, to jeszcze zapłacił 300 zł mandatu. – To dobra lekcja dla wszystkich, że kara jest nieuchronna – mówi prezes spółdzielni. A dla innych ściągawka, jak walczyć z takim procederem.

Spółdzielnie mieszkaniowe borykają się z problem podrzucanych śmieci. Do kontenerów, które stoją przed blokami, swoje odpady przywożą np. mieszkańcy domów jednorodzinnych. Na to od dawna narzekały władze wielu spółdzielni. Sposób na delikwentów, którzy podrzucają śmieci, znalazła Spółdzielnia Budowlano-Mieszkaniowa „Osada” z Rejowca.

– Firma odbierająca odpady od naszej spółdzielni zobaczyła w kontenerze elementy rozebranego samochodu, m.in. deskę rozdzielczą, poduszkę powietrzną, gąbki siedzeń, plastykowy zderzak. Z tego powodu nie odebrała odpadów – mówi Łukasz Karaś, prezes spółdzielni. – Uznała, że są to tzw. gabaryty, śmieci przemysłowe i zostawiła je.

Przy spółdzielni jest monitoring, więc jej władze sprawdziły, kto wrzucił śmieci do kontenera. Okazało się, że podrzuciła je osoba, która nie ma nic wspólnego ze spółdzielnią. – Na monitoringu widoczne były numery rejestracyjne samochodu, którym delikwent przywiózł odpady, wiec zgłosiliśmy sprawę policji – mówi prezes Karaś.

Ale funkcjonariusze nie bardzo wiedzieli, jak ugryźć sprawę. Bo gdyby śmieci zostały podrzucone obok kontenera, mogliby ukarać sprawcę za zaśmiecanie. Ale ten wrzucił odpady do pojemnika, więc nie śmiecił. Władze spółdzielni nie dały za wygraną a radca prawna, z którą współpracują, znalazła inne przepisy z kodeksu wykroczeń, którymi można było się podeprzeć w tej sprawie.

– Jest tam m.in. przepis o tym, że nie można używać czyjejś rzeczy bez pozwolenia – mówi prezes Karaś. Mówi on, że kto „samowolnie używa cudzej rzeczy ruchomej, podlega karze grzywny albo nagany” a ściganie następuje na żądanie pokrzywdzonego. Policja skorzystała z tego przepisu i najpierw kazała sprawcy zabrać podrzucone odpady a potem ukarała go mandatem w wysokości 300 zł.

– Od momentu podrzucenia śmieci do momentu ukarania minął ponad miesiąc, ale udało się znaleźć sposób na takie występki – mówi prezes. – To dobra lekcja dla wszystkich, że kara jest nieuchronna.

A dla innych spółdzielni, a także policji, która nie od razu wiedziała jak ugryźć sprawę, ściągawka jak walczyć z takim procederem. Tym bardziej, że problem jest poważny i jeśli powtórzy się kilkukrotnie, to mieszkańcy spółdzielni dostaną wyższe rachunki za wywóz śmieci. Za frakcję niesegregowaną płaci się ponad dwukrotnie więcej. (bf)

News will be here