Najem trzeszczy, sprzedaż leży

Za sprawą wojny na Ukrainie i napływu uchodźców rynek najmu mieszkań został naciągnięty do granic możliwości. W Chełmie brakuje lokali, a ceny najmu poszybowały. Za to w obrocie nieruchomościami jest wyraźna stagnacja, chociaż na razie ceny jeszcze nie spadają.

Przeglądając ogłoszenia w serwisach internetowych, można odnieść wrażenie, że w Chełmie ubyło mieszkań na wynajem. Jest zaledwie kilkanaście ogłoszeń i to z cenami bardziej przystającymi do Lublina. Za niewielkie dwupokojowe mieszkanie, w wysokim standardzie, właściciele życzą sobie nawet 1700 zł odstępnego. Do tego dochodzą koszty stałe – czynsz do spółdzielni i media. Trudno już znaleźć kawalerkę czy dwupokojowe mieszkanie poniżej 1000 zł. Rynek najmu trzeszczy przez wojnę na Ukrainie i napływ uchodźców do Polski.

– Przez ostatni miesiąc rynek się wypełnił – przyznaje Ireneusz Rolewicz, właściciel Biura Nieruchomości VETO z Chełma. – Można było zobaczyć niemal bitwę o mieszkania, bo puste lokale zajęli uchodźcy. Część została im wynajęta, część udostępniona nieodpłatnie. W efekcie liczba wolnych miejsc się skurczyła.

VETO oferowało nieodpłatne usługi pośrednictwa w wynajmie dla Ukraińców, ale odzew był znikomy. – Proponowaliśmy kojarzenie stron, nie pobierając za to żadnej prowizji, ale uchodźcy sami znajdowali lokale poprzez swoich znajomych i rodziny, które są w Polsce – mówi Rolewicz.

Wraz z ubytkiem wolnych mieszkań wzrosły ceny najmu. Dzisiaj trudno znaleźć kawalerkę poniżej tysiąca złotych odstępnego. – Stawki zależą oczywiście od standardu, ale za jeden pokój z kuchnią w bloku trzeba zapłacić 800-1000 złotych odstępnego. Mieszkanie dwupokojowe to już wydatek około 1200 złotych plus opłaty – mówi I. Rolewicz.

O ile wojna na Ukrainie i napływ ludzi podbił cenę najmu, to już w sprzedaży jest wyraźna stagnacja. – Jest zastój i wyczekiwanie, co się wydarzy – przyznaje Lucjan Jonak, pośrednik w obrocie nieruchomościami. – Miałem np. ustaloną sprzedaż siedliska w gminie Dorohusk, dograne wszystkie szczegóły, ustaloną cenę, ale przez wybuch wojny na Ukrainie nabywca wstrzymał się z kupnem.

Przed rokiem gmina Dorohusk sprzedała za ponad 2 mln zł działki inwestycyjne przy szerokim torze w Świerżach i Zalasoczu. – W dzisiejszej sytuacji nie wiem czy udałoby się osiągnąć taką cenę i czy w ogóle sprzedalibyśmy taką działkę – mówi Wojciech Sawa, wójt Dorohuska.

Do tej pory położenie Dorohuska przy wschodniej granicy i funkcjonujące tam międzynarodowe przejście graniczne pomagało ściągać inwestorów. Jak będzie teraz? – Sam jestem ciekawy, jak wojna przełoży się na nasze funkcjonowanie – mówi wójt.

Ale wojna to nie jedyny powód stagnacji na rynku nieruchomości. – Do tej niepewności dołożył się ogromny wzrost stóp procentowych, który dla wielu nabywców jest barierą nie do przeskoczenia a także wzrost cen nieruchomości, który jest skutkiem wzrostu cen materiałów budowlanych i usług – dodaje I. Rolewicz.

Pośrednicy mówią, że stagnacja trwa jeszcze zbyt krótko, żeby ceny nieruchomości zaczęły spadać. Ale – ich zdaniem – korekta na rynku jest nieunikniona. Ale na drastyczne spadki cen radzą nie liczyć. (bf)

News will be here