Nieprzyjemne rozstanie

A jednak wyjście prywatnego poprawczaka z powiatowego majątku w Rejowcu wcale nie jest ani proste, ani przyjemne. Podobno atmosfera między komisją z powiatu, która prowadzi inwentaryzację, a firmą Almi-Edu jest, delikatnie mówiąc, mało komfortowa. Tylko czemu ma to służyć?

W budynkach dawnego liceum w Rejowcu, w którym przez trzy lata funkcjonował „słynny” na całą Polskę Niepubliczny Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy, trwa inwentaryzacja. Po tym, jak minister edukacji nakazała przeniesienie wychowanków z NMOW do innych placówek i zakazała kierowania do Rejowca nowej młodzieży, powiat wypowiedział umowę użyczenia ośrodka. Zresztą sama umowa od początku budziła niezliczone kontrowersje. Prywatna firma Almi-Edu Moniki Tofil, której pełnomocnikiem był obecny rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, Arkadiusz Tofil, dostała w użyczenie majątek po szkole z internatem wraz z całym wyposażeniem, nie płacąc za to ani złotówki. A samej umowy, która zdaniem obecnych władz powiatu była niekorzystna dla samorządu, nie chciała nawet parafować radca prawna ze starostwa. Nic dziwnego, skoro zapisy umowy nie dawały właścicielowi nieruchomości, czyli powiatowi, praktycznie żadnych możliwości jej wypowiedzenia czy skrócenia. Te pojawiły się dopiero po tym, jak NMOW przestał funkcjonować, a właściciele ośrodka nie przeprowadzili naboru do działającego od lat w Rejowcu liceum i szkół policealnych. I skoro nie było widoków na to, by do Rejowca wróciła trudna młodzież, wydawało się, że dojdzie do spokojnej i polubownej wyprowadzki prywatnej firmy. Tym bardziej, że powiat musi jej zwrócić część nakładów poniesionych na dostosowanie szkoły do przepisów przeciwpożarowych.
Jednak okazuje się, że rozstanie nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Podobno w pierwszych dniach pracy specjalnych zespołów składających się z urzędników powiatu, którzy prowadzą inwentaryzację wyposażenia, dochodziło do niezbyt przyjemnych sytuacji. – Trochę dziecinne i niezbyt pasujące do dorosłych i wykształconych ludzi zachowanie, jak nieprzyjemne komentarze do pracowników powiatu czy niechęć do pokazania dokumentów, które pomogłyby szybciej przeprowadzić inwentaryzację – mówi Piotr Deniszczuk, starosta chełmski.
Wydawało się, że właściciele firmy pogodzili się z wypowiedzeniem umowy i uda się zatrzeć fatalną atmosferę, jaka została po ośrodku.
Starosta spodziewa się kilku punktów spornych, bo część sprzętu i wyposażenia jest poniszczona a wedle zapisów umowy użyczenia powinna zostać zwrócona w niepogorszonym stanie z normalnymi śladami użytkowania. – Jest też kilka remontów, które zostały przeprowadzone bez naszej wiedzy i zgody, dlatego zawiadomiliśmy nadzór budowlany – mówi P. Deniszczuk.
Inwentaryzacja i wyprowadzka powinna zakończyć się jeszcze w sierpniu. Ale coś nam się wydaje, że ten temat jeszcze nie raz wróci na nasze łamy. (bf)

News will be here