Spółka kontra mieszkańcy

W Starym Brusie zaczęła się ostra gra między Gminną Spółką Wodną a częścią rolników. Ta pierwsza zatrudniła już prawnika i zamierza ściągać zaległe należności, zaś jej przeciwnicy rozpoczęli kampanię, której celem jest likwidacja spółki. Kto wyjdzie zwycięsko z tego starcia, okaże się już na najbliższym walnym zebraniu.

Z definicji spółka wodna to posiadająca osobowość prawną jednostka organizacyjna działająca w celu zaspakajania, wskazanych ustawą Prawo wodne, potrzeb z zakresu gospodarowania wodami, w tym melioracji czy zapobiegania powodziom i podtopieniom. Na terenie powiatu włodawskiego działają dwie takie organizacje. Jedna z nich to właśnie Gminna Spółka Wodna w Starym Brusie, nad którą nadzór sprawuje starosta. Zatrudnienie znajduje w niej dwie osoby: meliorant oraz księgowa.

W ostatnim czasie spółka nie ma dobrej passy. Wielu mieszkańców gminy jest bowiem niezadowolonych, a nawet oburzonych faktem, że – chcąc nie chcąc – muszą łożyć na bieżące utrzymanie rowów. Szymon Choma, który jest meliorantem, opowiada o trudnościach, z jakimi spółka musi się mierzyć.

– Tereny gminy Stary Brus są poprzecinane licznymi rowami melioracyjnymi, których stan daleki jest od ideału – mówi. – Wiele z nich jest zamulonych, zakrzaczonych, a dodatkowy i bardzo duży problem sprawiają bobry, które zadomowiły się w ich okolicach i budując tamy, powodują zalewanie obszarów rolniczych.

Nasza spółka powstała po to, by ulżyć rolnikom. Prawo nakłada na nich obowiązek utrzymania rowów w dobrym stanie. By to zrobić, mają dwie możliwości: jeśli są członkami spółki, płacą składki i my wykonujemy prace za nich, albo mogą wykonać tzw. odrobek, czyli wykosić na własny koszt określony odcinek. Przychody ze składek są bardzo niewielkie, więc przystępowaliśmy do przetargów i w ten sposób mogliśmy sfinansować bieżącą działalność. Niektórym może się wydawać, że nasza praca polega na siedzeniu i wpatrywaniu się w ekran komputera.

Nic bardziej mylnego. Musimy ogarnąć stosy biurokracji, pilnować terminów i przetargów, przygotowywać dokumentację itp. Niestety, brak środków na wkład własny blokuje nam możliwość pozyskania funduszy zewnętrznych. To m.in. wina rolników, którzy nie czują się w obowiązku płacić składki, a możliwości są duże, bo moglibyśmy np. pozyskać pieniądze na ciągnik i sprzęt do odmulania i koszenia, dzięki któremu mielibyśmy możliwość nie tylko bardziej efektywnego utrzymania rowów, ale też startowania w większej ilości przetargów. Na razie wszystko idzie jednak w zupełnie inną stronę.

Ludzie nie rozumieją, że będąc członkiem naszej spółki muszą albo zapłacić składkę, albo we własnym zakresie wykonać pielęgnację rowów. Innej możliwości polskie prawo nie przewiduje. Dlatego nasi członkowie, którzy zalegają z opłatami, dostaną wezwania do zapłaty drogą administracyjną. Zatrudniliśmy prawnika, który pomoże nam z bieżącymi sprawami oraz ze ściąganiem długów. Będziemy też chcieli z jego pomocą dochodzić swoich praw, które naruszyły różne osoby, w tym radny gminny Janusz Kuszpa, który publicznie rozpowszechniał na nasz temat nieprawdziwe informacje – wyjaśnia Choma.

Meliorant odwołał się do wystąpienia radnego na ostatniej sesji, który mówił m.in. o tym, że spółka nielegalnie korzysta z nazwy „gminna”, skoro z Urzędem Gminy nie ma nic wspólnego, że jej działania są niedobre i krzywdzące mieszkańców, a podyktowane są jedynie „wyciąganiem pieniędzy dla tych leserów”.

– Rozmawiałem o tej sprawie z panem starostą, ale on ma związane ręce – mówił z kolei wójt Paweł Kołtun. – Spółka działa w białych rękawiczkach, bo wskazuje mieszkańców nienależących do spółki, a korzystających z rowów. Jest to krzywdzące dla tych osób, bo nie tylko muszą wykosić swoje rowy, ale też jeszcze za to zapłacić. Do urzędu i do mnie osobiście wpłynęło wiele skarg, dlatego wyjścia są dwa. Pierwsze to wyłączenie wszystkich rowów z użytkowania, co będzie bardzo trudne do wykonania. Drugie to rozwiązanie spółki przez delegatów. Ja zawsze trzymałem jej stronę, bo wydawało mi się, że pomaga ludziom. Ostatnio jednak działania te zeszły na złe tory, co widać po liczbie niezadowolonych ludzi – tłumaczył na sesji wójt.

Obecnie zarówno władze Gminnej Spółki Wodnej jak i jej przeciwnicy jednoczą siły i spotykają się z delegatami, by namówić ich do określonego działania na najbliższym walnym. Ci pierwsi dążą do rozwiązania spółki, do czego potrzebują poparcia 10 delegatów. Ci drudzy chcą ich oczywiście powstrzymać, utrzymać miejsca pracy i dalej działać, jak twierdzą, na rzecz dobra mieszkańców. – Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, z członkostwem w spółce wiąże się obowiązek wnoszenia składek oraz innych świadczeń, jeśli przewiduje je statut.

Członkostwo w spółce ma charakter dobrowolny. Brak uiszczania należnych składek wpływa negatywnie na sytuację finansową spółki, która prowadzi działalność non-profit, zatem może realnie zagrażać prawidłowemu wykonywaniu przez nią zadań. Warto podkreślić, że w interesie ogółu mieszkańców jest, aby spółka otrzymywała środki na jej funkcjonowanie bowiem w przypadku anomalii pogodowych można uniknąć strat lub poważnie je zminimalizować, dzięki dobrze działającym melioracjom, a tym samym ochronić nasze domy, zabudowania gospodarcze oraz uprawy – przekonuje Choma. (bm)