Wracamy do głośnej sprawy byłej Powiatowej Lekarz Weterynarii we Włodawie, która jest podejrzewana o finansowe malwersacje. Udało nam się dotrzeć do byłego pracownika inspektoratu, który w czasie policyjnego przesłuchania przyznał, że oddał byłej szefowej kilka tysięcy złotych otrzymanych w ramach nagrody i – jak twierdzi – nie był to odosobniony przypadek.
Anna Wanat-Hetman była szefową Powiatowego Inspektoratu Weterynarii we Włodawie od 2019 roku do czerwca roku bieżącego, kiedy to została odwołana z funkcji i mianowana zastępcą obecnej szefowej tej jednostki, Agnieszki Krawczyk. Z naszych informacji wynika, że degradacji Wanat-Hetman dokonano na jej prośbę, a przyczyną było prokuratorskie śledztwo, które na celownik wzięło malwersacje finansowe, których przez lata miała dopuszczać się była Powiatowa Lekarz Weterynarii.
Oczywiście ona sama i jej bezpośredni przełożeni twierdzą, że do żadnych nieprawidłowości nie dochodziło, a skierowanie donosu do prokuratury jest formą zemsty byłych pracowników. Mamy tu klasyczny przypadek słowa przeciwko słowu, z tym, że Wanat-Hetman jest jedna, a osób przesłuchanych przez policję ponad 50. Jedną z nich jest były pracownik Inspekcji, dziś już emerytowany lekarz weterynarii, który nie tylko zgodził się z nami spotkać, ale też opowiedział o metodach stosowanych przez swoją byłą przełożoną.
– Powiatowa dawała mi nagrody pieniężne, a potem kazała je niemal w całości oddawać – mówi nasz rozmówca. – Od początku pracy zawodowej mam nawyk notowania tego, co robiłem danego dnia. Dlatego z całą pewnością mogę stwierdzić, że dostałem przynajmniej trzy nagrody pieniężne, które następnego dnia w gotówce musiałem oddać pani Wanat-Hetman. Tłumaczyła, że jedna z nich będzie przeznaczona na odprawę dla poprzedniego szefa inspektoratu, a inna na remont naszej siedziby. Nie wykluczam, że takich przypadków było więcej, ale nie mam na to potwierdzenia w postaci notatek. Szczegółowo opowiedziałem o tym na komendzie podczas przesłuchania.
I o tym, że nie byłem jedynym pracownikiem, który nagrody dostawał i oddawał szefowej – przyznaje emerytowany weterynarz i przechodzi do mniej miłych wspomnień związanych ze swoją karierą zawodową pod rządami Wanat-Hetman. – Ta kobieta nie cierpiała żadnego sprzeciwu, wprowadziła prawdziwie autorytarne rządy i chyba czerpała satysfakcję z poniżania ludzi, bo jak inaczej nazwać zmuszanie osób w wieku przedemerytalnym do wyrywania chwastów spomiędzy płyt chodnikowych, grabienia liści czy innych tego typu prac. Nigdy nie zapomnę, jak razem z kolegą i koleżanką w moim wieku na kolanach plewiliśmy chwasty, a ona stała i się temu przyglądała, podobnie zresztą jak przechodnie.
Nazywała to dniem gospodarczym. Na początku myślałem, że jakoś dotrwam do emerytury, ale jednak nie dałem rady. Atmosfera w inspektoracie była straszna, ludzie nie mogli ze sobą rozmawiać po godzinach pracy, byli karani za najdrobniejsze uchybienia. Zaczęły się więc zwolnienia lekarskie, w tym od psychiatrów. Odchodzący na emeryturę wieloletni pracownicy byli żegnani jednym słowem, którego tu nie przytoczę z oczywistych względów. Ja również się poddałem i na kilkanaście miesięcy przed emeryturą złożyłem wypowiedzenie.
W życiu bym nie pomyślał, że ponad 40-letnią karierę zawodową jako lekarz weterynarii zakończę jako stróż w Domu Pomocy Społecznej, ale tak się stało. Z perspektywy czasu nie żałuję tego kroku, bo gdybym został w inspektoracie dłużej, przypłaciłbym to zdrowiem. Mam żal jedynie do zwierzchników, że chociaż wiedzieli o tym, co się dzieje we włodawskim PIW-ie, to nie reagowali w żaden sposób, a to tylko umacniało pozycję pani Wanat-Hetman i jej przekonanie o własnej bezkarności. Skrzywdziła wielu ludzi i mam nadzieję, że poniesie tego konsekwencje – przyznaje mężczyzna.
Obecna kierownik PIW Agnieszka Krawczyk jest obecnie na zwolnieniu lekarskim.
– W Powiatowym Inspektoracie Weterynarii we Włodawie nie ma informacji o żadnym toczącym się postępowaniu, a co więcej – nie ma możliwości odnieść się do cytowanych twierdzeń, tym bardziej, że nie można zweryfikować ich autentyczności. Jednocześnie informuję, że treść art. 241 Kk, kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 – pisze Katarzyna Adamczyk z PIW we Włodawie. Szefowa Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie Agnieszka Smyl wstrzymuje się z komentarzem na ten temat do czasu zakończenia postępowania prokuratorskiego, zaś Anna Wanat-Hetman w ogóle nie reaguje na nasze zapytania.
Sprawę finansowych nieprawidłowości, jakich miała się dopuścić była szefowa włodawskiego PIW-u, bada Prokuratura Rejonowa w Chełmie. Postępowanie jest w toku. Przesłuchano połowę z ok. 50 byłych i obecnych pracowników tej instytucji. (bm)