Zaczynał w Woli Uhruskiej. W Kotuniu wybrał śmierć

Tą sprawą żyje cała Polska. 39-letni ksiądz, wikary parafii w Kotuniu k. Siedlec odebrał sobie życie. Mówi się, że przyczyną był konflikt z proboszczem, który kilka dni po tragedii przeszedł na emeryturę. Okazuje się, że Piotr O. nie miał łatwego życia już na początku swojej posługi, bo jego pierwszą parafią była Wola Uhruska, której proboszcz znany był z twardej ręki do młodych kapłanów i… dzieci.

Piotr O. miał 39 lat. Jego ostatnią parafią był Kotuń k. Siedlec, gdzie pracował jako wikariusz. W przeciwieństwie do proboszcza był bardzo lubiany. Niestety, miłość wiernych nie przekłada się na poważanie u przełożonych. Kiedy młody ksiądz został cofnięty od wyjazdu na wycieczkę z młodymi ludźmi, którą sam zorganizował, coś w nim pękło. Jego wiszące ciało znaleziono w sobotę (15 czerwca) w budynku byłej organistówki, w którym mieszkał. Oczywiście Prokuratura Rejonowa w Siedlcach wszczęła postępowanie w tej sprawie, ale wątpliwe jest, by ktoś usłyszał zarzuty.

Ale z ostatecznym osądem musimy jeszcze poczekać. Zadziwiające jest to, że ten, którego wielu parafian wskazuje jako tego, który mógł przyczynić się do śmierci ks. Piotra, czyli proboszcz parafii w Kotuniu, kilka dni po jego śmierci został przeniesiony na emeryturę. Z ustaleń wynika, że wikariusz miał problemy zdrowotne. Borykał się na przykład z depresją. Podobno na kilka dni przed samobójstwem poprosił przełożonych o urlop dla poratowania zdrowia, ale takiej zgody nie uzyskał.

Ks. Piotr zawsze chodził uśmiechnięty. Takim zapamiętali go jego pierwsi parafianie z Woli Uhruskiej, gdzie pełnił posługę w latach 2011-2012. Ale za tym uśmiechem kryło się coś jeszcze. Jak wspomina jego znajoma, ksiądz Piotr był skryty i zamknięty w sobie, ale gdy trzeba było coś zrobić w kościele, nigdy nie było z nim żadnych problemów. Największym był ówczesny proboszcz parafii w Woli Uhruskiej znany z twardej ręki do swoich wikariuszy. Żaden z nich nie wytrzymał z nim dłużej niż rok – półtora. Kolejni wikariusze uciekali stamtąd jak najszybciej i jak najdalej.

W tym pierwsza parafia ks. Piotra była bardzo podobna do jego ostatniej. – Żaden z wikariuszy nie miał dobrego zdania o poprzednim proboszczu – mówi pani Marianna. – Gdy odwiedzali nas po kolędzie, czy np. z okazji poświęcenia pól, skarżyli się na to, jak traktuje ich proboszcz. Mówili, że nie dzieli się z nimi żadnymi pieniędzmi, więc na swoje utrzymanie musieli łożyć albo z oszczędności, albo prosić rodzinę. Stary proboszcz był tak trudny, że jeden z wikarych wolał wynająć sobie pokój w hotelu w Chełmie i codziennie dojeżdżać do parafii, niż przebywać z przełożonym – dodaje nasza rozmówczyni.

Dzisiaj pierwszy proboszcz ks. Orłowskiego pracuje w parafii w Gręzówce Kolonii niedaleko Łukowa. W czasie, gdy jego wikariuszem w Woli Uhruskiej był ks. Orłowski, proboszcz na lekcji religii w tamtejszym gimnazjum uderzył w twarz swojego ucznia. Czyn ten był szeroko opisywany w mediach, ale do tej pory nie wiadomo, czy ks. Adam K. za swoje karygodne zachowanie został w jakikolwiek sposób ukarany. (bm)

News will be here