Żal po rozwiązanym węźle

Chełmianin ma za złe duchownym, że unieważnili jego małżeństwo. Jest rozgoryczony tym bardziej, że jego żona wyszła już powtórnie za mąż, a on bez zgody Kościoła nie może. – Nasz syn, ksiądz, dawał im ślub. Kościół mnie skreślił, a nie na tym chyba polega chrześcijaństwo – mówi chełmianin, przyznając jednak, że podczas małżeństwa „święty” nie był. Wicekanclerz Archidiecezji Lubelskiej zapewnia, że „sędzia musiał mieć moralną pewność, że przesłanka z kodeksu prawa kanonicznego została wystarczająco udowodniona i dlatego wydał wyrok taki, a nie inny”.

Pan Marian jest 60-letnim rozwodnikiem. Rozstał się z żoną wiele lat temu. Rozwód był bez orzekania o winie. Z żoną ma dwoje dzieci. Pan Marian otwarcie przyznaje, że zdradzał żonę, a nawet ma dziecko z innego związku. Dziesięć lat po tym, jak dostał rozwód cywilny, była żona wniosła do sądu kościelnego o stwierdzenie, że ich małżeństwo zostało zawarte nieważnie. Wiele osób potocznie nazywa to „rozwodem kościelnym”, ale księża zwracają uwagę, że takie określenie nie ma racji bytu.

O ile pan Marian pogodził się z tym, że ma rozwód cywilny, to proces i orzeczenie Sądu Metropolitalnego Warszawskiego wzbudza w nim emocje. Sąd uznał jego małżeństwo za nieważne i prawnie nieobowiązujące. Do tego wydano klauzulę, że pan Marian nie może zawrzeć nowego sakramentalnego związku małżeńskiego bez zgody „ordynariusza” i opinii biegłego. Pan Marian twierdzi, że składał wyjaśnienia podczas procesu, ale w ogóle nie były one brane pod uwagę. Mówi, że obcy ludzie orzekli, iż „nie był zdolny do podjęcia i skutecznego wypełnienia istotnych obowiązków małżeńskich”. Twierdzi też, że zrobiono z niego alkoholika, choć zeznawał, iż jego stan zdrowia nie pozwalał mu pić mocniejszych trunków.

– W orzeczeniu sądu metropolitalnego napisano o moim braku uczuć wyższych i przyswajanych norm moralnych, o tym, że pokojowe trwanie w małżeństwie psychicznie przekraczało moje możliwości, a także że mając taką osobowość nie byłem zdolny do ważnego zawarcia małżeństwa – wylicza pan Marian. – Nie zgadzam się z tym. Unieważniono moje małżeństwo, ale dla mnie ono było ważne. Sporo ostatnio czytałem Biblii i przecież w chrześcijaństwie nie chodzi o to, aby ludzi potępiać, skreślać ich, tylko im wybaczać, nawracać ich. Jestem rozgoryczony tym bardziej, że moja żona powtórnie wyszła za mąż, a ślubu udzielał jej nasz syn, ksiądz…

O komentarz w tej nietypowej sprawie poprosiliśmy Adama Jaszcza, wicekanclerza i rzecznika prasowego Archidiecezji Lubelskiej.

– Wyrok sądu kościelnego stwierdzający nieważność małżeństwa oznacza, że osoba nigdy nie zawarła ważnego małżeństwa kanonicznego – informuje ks. Jaszcz. – Są trzy grupy okoliczności, które mogą mieć wpływ na to, czy małżeństwo było ważnie zawarte. Przypadek czytelnika dotyczył drugiej grupy okoliczności. Kodeks prawa kanonicznego stanowi, że „niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej” uniemożliwia zawarcie ważnego małżeństwa. Trzeba udowodnić przed sądem, że taki stan rzeczy miał miejsce jeszcze przed wyrażeniem przysięgi małżeńskiej. Służy temu proces przed sądem kościelnym: przesłuchiwanie świadków, opinie biegłych, inne dowody procesowe.

W przypadku czytelnika sędzia musiał mieć moralną pewność, że przesłanka z kodeksu prawa kanonicznego została wystarczająco udowodniona i dlatego wydał wyrok taki, a nie inny. Ten pan może zawrzeć ważne małżeństwo, jeśli zostanie uchylona klauzula dołączona do wyroku. Stanie się tak wtedy, jeśli osoba o to prosząca w sposób dojrzały i odpowiedzialny podchodzi do zawarcia małżeństwa, do praw i obowiązków małżeńskich oraz jest w stanie przyjąć je i wypełnić we wspólnocie małżeńskiej. (mo)

PS Personalia bohatera artykułu do wiadomości redakcji.

 

News will be here