Ksiądz straszył sądem… ostatecznym

Ksiądz z Uhruska najpierw nie chciał rozmawiać z naszą redakcją na temat pandemii i tego czy sam jako nauczyciel sprawdzał czy nie jest zakażony. Później chciał uniemożliwić publikację tekstu, strasząc sądem ostatecznym. Na koniec atakował z ambony i wymachiwał testem na koronawirusa.

Przed tygodniem pisaliśmy o tym, jak parafie przeprowadziły kolędę w czasie pandemii. Niektóre znalazły sposób, by dotrzeć do swoich wiernych. Podobnie jak ksiądz z Uhruska. Ale mieszkańcy tej parafii przestraszyli się na wieść, że proboszcz chodził od domu do domu, odwiedzając także osoby, u których potem potwierdzono koronawirusa. Chcieliśmy z księdzem o tym porozmawiać, ale zdawkowo stwierdził, że u nikogo takiego nie był.

A gdy chcieliśmy zapytać czy jako nauczyciel (proboszcz uczy religii w szkole w Uhrusku) sam badał się, czy nie jest zarażony, albo czy nie przeszedł choroby bezobjawowo, to nawet nie chciał nas wysłuchać i rzucał słuchawką. Potem sam dzwonił do redaktora naczelnego żeby wymusić wstrzymanie publikacji, strasząc go nawet sądem ostatecznym.

Trochę zdziwiła nas postawa proboszcza. Powinien zrozumieć starszych ludzi, którzy boją się o zdrowie, ale jednocześnie chcieliby przyjąć kolędę. Powinien też zrozumieć rodziców, którzy posyłają dzieci do szkoły i mają o nie słuszne obawy. Wystarczyło, aby rozwiał wątpliwości w sprawie swoich badań. Bo we wsi mówiło się, że chociaż sam zgłosił się na testy, tak jak większość nauczycieli, to na badanie jednak nie pojechał. Zamiast tego proboszcz wolał wylać swoje żale podczas niedzielnej mszy. Zaczął od tego, że media zniszczyły i wygoniły jego poprzedników z parafii i teraz wzięły sobie jego na celownik. A on nie zrobił nic złego, tylko odwiedzał parafian po kolędzie.

Wykrzykiwał, że wszystkie lokalne gazety są w niemieckich rękach i tylko jątrzą, ale ma nadzieję, że niedługo to się skończy. A naczelnemu, chociaż nie wskazywał, o którą gazetę chodzi, wyrzucał, że jest „świętszy od biskupów”. Przyniósł także test na przeciwciała, z którego miało wynikać, że nie miał koronawirusa i jest zdrowy. Wierni chyba ze zdziwieniem i niezrozumieniem słuchali wywodów proboszcza, bo nasz artykuł ukazał się dopiero dzień później i bynajmniej wcale księdza nie atakował a opisywał całkiem dokładnie, jak wglądała nasza próba kontaktu z nim. (bf)

News will be here