Ach, żegnajcie baobaby

To tytuł obrazu, a także wystawy w Galerii Autorskiej „Łucjan” przy ul. Bernardyńskiej w Lublinie, na której do końca lipca oglądać możemy grafiki znanego lubelskiego plastyka, Artura Popka.


Eklektyczna kamienica przy ul. Bernardyńskiej 12 to nieomal pałacyk w śródmieściu Lublina. Ktoś nazwał go roboczo: „dwór pod pomnikami” (i być może już tak zostanie) bowiem na jego balkonie widnieją miniaturowe pomniki Tadeusza Kościuszki i Adama Mickiewicza. W tym artystycznym zakątku swoją galerię autorską prowadzi Piotr Łucjan – malarz egzystencjalny i naturalista.

Tym razem jednak wnętrze galerii wypełniła wystawa dzieł innego gatunku – to niewielkie i delikatne grafiki, kreślone ręką jego przyjaciela. Jest nim Artur Popek – profesor Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie.

„Co twoje zwierzę robi w nocy” „Pierwsza koza na Marsie” albo „Na zdrowie – powiedział kierownik kina”, „Jak nas gonili śpiewający pijacy” – te i inne mocno wyszukane tytuły dzieł mają tu swoje desygnaty w kunsztownych pracach – równie oryginalnych co ich nazwy. Autor, rozmiłowany w technice akwaforty i akwatinty, twierdzi, że właśnie grafika stanowi dlań język przekazu, wspaniały i pociągający, głównie przez fakt, że może on tworzyć go samodzielnie, ustanawiać reguły, przekraczać je, a czasem nawet burzyć.

– Moje grafiki są zapisem codzienności i dookolności. Staram się uchwycić w nich upływający czas, komentować rzeczywistość, utrwalać chwile, które w innym razie pewnie by nam umknęły. Nie mam zwyczaju projektowania czy przemyślania ich do końca. Moje prace powstają spiralnie, napędzane przez obserwację, wyobraźnię i podświadomość. Tytuły wynikają z jednej strony z zabawy słowem, z drugiej są próbą podpowiedzi interpretacji albo nawet prowokują do wnikliwszej analizy obrazu – mówił artysta po wernisażu. Był oblegany przez wielu oczekujących na rozmowę z nim.

Kreatywny, płodny, uniwersalny

Takie pochwały słychać było z ust zwiedzających galerię, wśród nich Edyty Prokopiuk, zafascynowanej młodzieńczą wyobraźnią profesora. – Wybrałam sobie starszą grafikę „Co twoje zwierzę robi w nocy”. Zarówno tytuł dzieła, jak i jego kreska urzekły mnie najbardziej – uśmiechała się urzędniczka, zdecydowana kupić ulubiony obraz.

I takich decyzji zakupowych z kręgu wysokiej kultury było w ten wieczór znacznie więcej. – Zaskakuje mnie tak żywy odbiór moich prac. Wystawa będzie czynna do końca lipca 2018, a nieobecni w tym czasie w Lublinie mogą korzystać z witryny www.arturpopek.com. Po kliknięciu na ikonę „grafiki” można oglądać reprodukcje niezłej jakości – dodaje, pełen skromności, artysta.

Bohater wieczoru zorganizował dotychczas 70 wystaw indywidualnych, głównie w USA. Od 2000 roku był dyrektorem artystycznym Society for Arts w Chicago. W latach 2001-2010 był grafikiem-ilustratorem w polskojęzycznej gazecie „Nowy Dziennik” ukazującym się w Nowym Jorku.

Brał udział w 60 innych międzynarodowych pokazach, wystaw niezależnie od 70 zbiorowych. Jest laureatem kilkunastu prestiżowych nagród w dziedzinie grafiki i malarstwa.

Wypracował unikatowy styl

Artur Popek ma własny, niepowtarzalny, rozpoznawalny styl, będący sumą doświadczeń z pogranicza różnych dziedzin plastyki. Artysta tworzy subtelne miniatury, w których przedmioty, zwierzęta, fantasmagorie tworzą w surrealistyczną tkankę. Ostatnie cykle malarskie i graficzne, jak „Peregrynacje”, obrazują refleksje i doświadczenia z podróży po świecie na temat kondycji ludzi we współczesności, np. pytania o przyczynę miłości i okrucieństwa.

Wernisaż cieszył się dużym zainteresowaniem lublinian. Już po raz drugi zorganizowano to międzypokoleniowe – tak urocze spotkanie w galerii i wokół niej. Salka wystawiennicza pomieściła zaledwie 30 osób, za to 100 innych słuchało laudacji artystycznych, płynących z wnętrza, na obszernym klombie przed budynkiem.

Był czas na uspokojenie, refleksję nad sztuką, spotkania w gronie przyjaciół. Jakże piękny to zakątek. W trwających rozmowach były i głosy, optujące za wykupieniem z rąk właścicieli, pp. Lakutowicz tej kamienicy, która na swym terenie gości tak zacne wydarzenia. Dołączam się do sugestii, że byłoby to idealne miejsce dla spotkań cyganerii artystycznej Lublina.

Po wernisażu długi koncert dał Zespół im. Alfreda Schreyera z Drohobycza – przyjaciele Fundacji Chrońmy Dziedzictwo. Jego wielonarodowy skład sprawił, że realistycznie zabrzmiały tu polskie, żydowskie i ukraińskie szlagiery, ale ich wydźwięk był raczej nostalgiczny.

Marek Rybołowicz

News will be here