Dzik jest dziki…!

Zaczęło się od zachęty do kłusowania na dziki, potem było o polowaniach na samorządowców, a ostatecznie opozycji po raz kolejny nie udało się ustrzelić Zarządu Województwa podczas debaty absolutoryjnej na Sejmiku.


O dziwo, pierwszy raz od dawna temat kolejnego już stanowiska w sprawie „trudnej sytuacji w rolnictwie” nie podzielił radnych, którzy ponadpartyjnie zgodzili się, że brak zdecydowanych działań w sprawie epidemii ASF wśród dzików w regionie zagraża poważnie hodowli żywca. Sami rolnicy (obecni także na sesji) namawiali, by nie czekając, wdrożyć postępowania depopulacyjne – te same, przed którymi marszałek Sławomir Sosnowski cofnął się przed dwoma laty, gdy ogniska choroby były jeszcze słabsze i do opanowania. Teraz jednak Zarząd zgadza się, że dzików z Lubelszczyzny na pewien czas trzeba pozbyć się… całkiem. Chociaż bowiem ASF nie zagraża ludziom, to jednak przenosi się na świnie domowe, co uniemożliwia sprzedaż ich mięsa w myśl rygorystycznych norm fitosanitarnych. Za zastrzelenie dzika, jak i wykrycie jego martwego truchła przewidziano finansowe nagrody, jednak uznano też, że to nie wystarczy. – Populację dzików w regionie można będzie odbudować, kiedy zagrożenie zniknie – zapowiedział marszałek Sosnowski, a radni wszystkich opcji zgodzili się z popieranym m.in. także przez OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych, apelem do rządu o podjęcie natychmiastowych i bardziej zdecydowanych działań dla rozwiązania kryzysu. I na tym potencjał zgody Sejmiku się wyczerpał.

Izby i Fundusze

Potem pokłócono się już o wszystko. O przeforsowaną przez PiS w Sejmie reformę Regionalnych Izb Obrachunkowych, w myśl której nie będą one tylko sprawdzać poprawności sumowania budżetowych słupków, ale także badać zasadność wydatków budżetowych i gospodarność zarządzania publicznymi środkami finansowymi przez samorządy. – Tak dobrze i uczciwie rządzicie, to nie macie się chyba czego obawiać – dowcipkował radny PiS Michał Mulawa, gdy koalicja PO-PSL wyjęła kolejne „oburzone stanowisko” w tej sprawie. Awantura była też o reorganizację Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska, które dotąd były przechowalnią dla radnych i ludzi przyjaznych politykom, np. za dodatkowe diety i pas transmisyjnych do uznania dotacji między innymi dla Ochotniczych Straży Pożarnych. Teraz znajdą się pod kontrolą ministerstwa środowiska. Sejmikowa koalicja PO-PSL chce wprawdzie opóźnić oddanie władzy w WFOŚ-u poprzez zmianę jego statutu i wymogiem jednomyślności rady nadzorczej Funduszu, w której większość będą teraz mieli nominaci resortu, poprzez wątpliwe jednak, by tak przegłosowany zapis przetrwał starcie z nadzorem prawnym wojewody.

Absolutoryjny rytuał

A potem już poszło z górki, bo w debacie absolutoryjnej zabrzmiały tradycyjne gorzkie żale – o spadek dochodów budżetowych, o zadłużenie służby zdrowia, o zastój inwestycyjny, a zwłaszcza o słabe i powolne wykorzystywanie tzw. „środków unijnych”. – Do końca maja tego roku województwo lubelskie wydało 2,42 proc. środków z UE na lata 2014-20! To ogromne opóźnienie! Lubelszczyzna czeka, a koalicja PO-PSL opóźnia jej rozwój! – grzmiał radny Mulawa, zaś marszałek Sosnowski tłumaczył się m.in. przyjętymi harmonogramami i rozłożeniem w czasie podpisywania umów z beneficjentami. Dyskusje tego typu mają jednak na tyle rutynowy i rytualny charakter, że nawet sami uczestnicy nie wydawali się szczególnie przejęci odgrywaniem swoich ról. Ostatecznie Zarząd Wojewódzki absolutorium otrzymał, rzecz jasna, głosami koalicji, i radni mogli w poczuciu spełnionego obowiązku rozjechać się na wakacje. Powody do zmartwień póki co mają więc głównie tylko dziki… TAK

News will be here