Nowy Tydzień w ogrodzie. Po co nam nawozy zielone?

Gryka na polu. Posiana na nawóz zielony „wyłowi” z gleby fosfor i uczyni go łatwo przyswajalnym dla rośliny, którą wysiejemy po niej, fot. wikipedia.org

Nawozy zielone to grupa roślin, które sieje się jako przed-, po- lub międzyplon po to, aby potem je skosić, wymieszać z wierzchnią warstwą gleby lub zostawić na niej do rozłożenia. To kolejny łatwy i tani sposób na poprawienie jakości, struktury i zasobności naszej ziemi ogrodowej. Nie każda roślina się do tego nadaje; cechy, których szukamy, to szybki i bujny wzrost, niewielkie wymagania co do gleby i odporność na suszę. Mamy do wyboru całkiem sporo opcji roślinnych, a wybór ten podyktowany będzie celem, jaki chcemy osiągnąć.

Jest kilka głównych powodów, dla których warto siać nawozy zielone. Pierwszy i najważniejszy to zwiększanie ilości materii organicznej w glebie. I do tego celu nadaje się absolutnie każda roślina uprawiana na nawóz zielony, którą należy ściąć i/lub wymieszać w wierzchnią warstwą gleby zanim zakwitnie i wytworzy nasiona, czyli mniej więcej w środkowym stadium jej rozwoju. Za wzrostem ilości próchnicy w glebie idzie także zwiększona absorpcja wody oraz aktywizacja życia glebowego.

Kolejną istotną kwestią jest wzbogacanie gleby w składniki pokarmowe lub czynienie tych, które w glebie już są, bardziej dostępnymi dla roślin uprawianych w plonie głównym. Stosowany w tym celu pozwala nam ograniczać nawożenie, zarówno mineralne, jak i organiczne (specjaliści w tej dziedzinie twierdzą, że nawóz zielony z powodzeniem może zastąpić obornik). I do tego celu także można stosować każdą, ale tu szczególną rolę odgrywają te z rodziny bobowatych, czyli koniczyna (biała i czerwona), lucerna, bobik, łubin, groch, wyka i saradela, które, oprócz składników odżywczych zgromadzonych w ich masie zielonej, dodatkowo wiążą w swoich korzeniach wolny azot z powietrza dzięki symbiozie z bakteriami tzw. nitryfikacyjnymi. Natomiast gdy chcemy nasze zasoby fosforu „uwięzione” w glebie w związkach nierozpuszczalnych w wodzie uczynić przyswajalnymi dla roślin, powinniśmy postawić na grykę (jest doskonałym przedplonem np. pod kukurydzę), gorczycę lub owies.

Jeśli interesuje nas spulchnienie czy rozluźnienie zbyt zbitej ziemi, powinniśmy wybrać rośliny z głębokim lub/i rozbudowanym systemem korzeniowym. Do tego celu świetnie nadaje się łubin (szczególnie żółty), ale też lucerna czy rzodkiew oleista. Ze spulchnieniem idzie też w parze lepsze napowietrzenie, a długie korzenie roślin potrafią wydobywać z głębszych warstw gleby wypłukane tam składniki pokarmowe i „umieszczać” je w swoich liściach.

Dzięki nawozom zielonym możemy też poprawić zdrowie naszej gleby. W tym celu wybieramy gatunki tzw. fitosanitarne. Gdy mamy problem z pędrakami, tam powinniśmy posiać grykę (jej wydzieliny korzeniowe są dla pędraków trujące), do zwalczania mątwika nadaje się facelia błękitna, rzodkiew oleista czy gorczyca, a jeśli chcemy utrudnić życie patogenom glebowym, to również warto postawić na gorczycę, ale też owies.

Do korzyści wspólnych dla każdego nawozu zielonego można dodać jeszcze redukcję erozji oraz tłumienie chwastów. Wiele z nich (facelia, lucerna, koniczyna, gryka) to także rośliny miododajne, które są uwielbiane przez wszelkiej maści zapylacze.

Gdy będziemy chcieli połączyć różne korzyści płynące z uprawy tych roślin, możemy stosować tzw. mieszanki. Można zrobić je samodzielnie albo kupić już gotowe w sklepie ogrodniczym. Trudniej jednak będzie wtedy zachować nam właściwy płodozmian (np. po gorczycy nie powinniśmy siać i sadzić warzyw kapustnych).

Nawozy zielone to jedna z najtańszych i najmniej pracochłonnych metod poprawy jakości naszej gleby i to na wielu różnych poziomach. Rośliny te są praktycznie „bezobsługowe”, a jedyne, co musimy zrobić po ich posianiu, to skosić je we właściwym momencie i (opcjonalnie) wymieszać z wierzchnią warstwą gleby. Krótko mówiąc – mało pracy, duży efekt. Gardeninka