Propozycje nie do odrzucenia?

Szykuje się prawdziwa rewolucja polityczna w chełmskiej radzie miasta. Wszystko wskazuje na to, że kolejni radni lada dzień opuszczą klub Agaty Fisz „Postaw na Chełm”. Najprawdopodobniej powstaną za to dwa nowe kluby, „Rozwój i Demokracja” oraz Porozumienie Gowina. Z rady zniknąć może miejski PSL.

Po drugiej turze wyborów samorządowych i zwycięstwie Jakuba Banaszka niemal wszyscy obserwatorzy lokalnej polityki oczekiwali rozmów na temat nowej koalicji rządzącej miastem. Czas mijał, zbliżała się pierwsza sesja, a Prawo i Sprawiedliwość, które wygrało wybory w Chełmie, nie zamierzało z nikim dzielić się władzą, mimo że nie uzyskało większości w radzie miasta. Bo i po co, skoro PiS triumfował też w sejmiku województwa lubelskiego i większość radnych z tzw. opozycji z woli wyborców stało się zakładnikami partii Jarosława Kaczyńskiego.

Z góry wiadomo było, że zależni od wojewódzkich władz radni Marek Sikora, Tomasz Kazimierczak z Platformy Obywatelskiej, czy Mariusz Kowalczuk z „Postaw na Chełm”, zatrudnieni w instytucjach podległych marszałkowi województwa, nie pójdą na wojnę z nowym prezydentem. Podobnie jak inni radni „opozycji”, pracujący w miejskich jednostkach czy komunalnych spółkach: Piotr Jabłoński, Katarzyna Janicka, Dariusz Grabczuk z PO, Elżbieta Ćwir, Maciej Baranowski, Piotr Malinowski, Ryszard Dżaman z „Postaw na Chełm”.

Pozostałym „oponentom”, Agacie Fisz i Stanisławowi Mościckiemu na razie nie wypada wymachiwać szabelką, bo przez ostatnich 12 lat rządzili miastem. Z kolei dwie radne Polskiego Stronnictwa Ludowego, Irena Machowicz i Joanna Lis od pierwszej sesji puszczają oko w stronę Prawa i Sprawiedliwości, ale póki co PiS na te zaloty wcale nie reaguje.

Dotychczasowe sesje w nowej kadencji pokazały, że w radzie miasta opozycja jest tylko „na papierze”. Najlepszym dowodem na to było uchwalenie budżetu na 2019 rok. Po raz pierwszy cała rada zagłosowała na tak. W poprzednich latach były dyskusje, krytyczne komentarze i głosy na nie. W tej kadencji wszystko wskazuje na to, że najważniejsze dla rządzącego Chełmem PiS-u głosowania zakończą się jednomyślnym werdyktem, a w najgorszym wypadku z kilkoma głosami wstrzymującymi się.

Prawo i Sprawiedliwość, co widać od samego początku, z nikim nie zamierza dzielić się władzą w mieście, ba, szykuje się natomiast do wielkiej politycznej rewolucji w radzie miasta. W ostatnich dniach rozpadł się powstały na jednej z pierwszych sesji nowy klub radnych „PSL – Nasz Chełm”, w składzie: Irena Machowicz, Joanna Lis i Ryszard Dżaman. Rezygnację z zasiadania w nim złożył Dżaman, czym zupełnie pokrzyżował plany prezesowi grodzkich struktur ludowców, Józefowi Górnemu, który po cichu liczył jeszcze że jakimś cudem przyłączy się do rządzących Chełmem.

Wiele wskazuje na to, że lada dzień całkowicie rozpadnie się też klub radnych „Agaty Fisz”, albo skurczy do trzech osób. A wszystko dlatego, że radni „opozycji” rzekomo mają od rządzących dostawać propozycje nie do odrzucenia. Stawką jest utrata posady, a nawet pracy. Radni nabrali jednak wody w usta i niczego nie chcą komentować.

Głośno mówi się natomiast o utworzeniu dwóch nowych klubów radnych, Rozwoju i Demokracji oraz… Porozumieniu Gowina. Na powstaniu tego drugiego podobno bardzo zależy prezydentowi Jakubowi Banaszkowi, który rzekomo dąży do tego, by partia, do której należy, zaistniała również na forum rady miasta. Do „Porozumienia” mieliby przystąpić radni: Joanna Lis, Irena Machowicz, Ryszard Dżaman i Elżbieta Ćwir.

Z kolei reaktywacją RiD-u mają niby zająć się członkowie – tego powstałego przed wyborami samorządowymi w 2006 roku – stowarzyszenia, czyli: Stanisław Mościcki, Maciej Baranowski i Tomasz Otkała. Baranowski miał dostać propozycję wstąpienia do klubu Porozumienie Gowina, ale ostatecznie najprawdopodobniej znajdzie się w RiD.

Lokalnym działaczom PiS-u ponoć ma zależeć na całkowitym osłabieniu „Postaw na Chełm”, w którym pozostaliby: Agata Fisz, Mariusz Kowalczuk i Piotr Malinowski. Niewykluczone jednak, że Kowalczuk i Malinowski w takiej sytuacji mogą wystąpić z klubu i zostać radnymi niezależnymi. Oni też w pewnym sensie są zależni od PiS. Kowalczuk jest wicedyrektorem chełmskiej lecznicy, podległej marszałkowi województwa lubelskiego z PiS, Malinowski natomiast ma pół etatu w Zarządzie Dróg Miejskich.

Agata Fisz zostałaby wtedy sama, a „Postaw na Chełm” najprawdopodobniej przestałby istnieć. W taki oto sposób Prawo i Sprawiedliwość już na początku kadencji wyeliminowałoby z rady miasta najgroźniejszego z ostatnich wyborów samorządowych przeciwnika, o którym przy kolejnych wyborach w 2023 roku mało kto by pamiętał.

PiS, co zrozumiałe, wykorzystuje okazję do przeprowadzenia politycznej rewolty w mieście. Na jego miejscu pewnie niejedna partia zrobiłaby to samo. Działacze Prawa i Sprawiedliwości doskonale zdają sobie sprawę, że mają w ręku wszystkie narzędzia, by zająć całą lokalną scenę polityczną i zrzucić z niej na długie lata pozostałe formacje.

Tym bardziej, że w ostatnim czasie propozycje nie do odrzucenia rzekomo mieli dostać działacze PSL, zatrudnieni na kierowniczych stanowiskach w urzędzie miasta, podległych samorządowi jednostkach, czy spółkach komunalnych. Jeśli zwrócą partyjne legitymacje, włos z głowy im nie spadnie. Owe propozycje miał składać wiceprezydent Artur Juszczak, który do niedawna pełnił funkcję wiceprezesa grodzkich struktur… ludowców. Mało prawdopodobne, by zależni od władz miasta działacze ludowców, odmówili.

Najbliższe dni, a może tygodnie pokażą, czy plan PiS-u powiedzie się. Dziś nie ma powodów, by sądzić, że spali na panewce. Jakub Banaszek nie musiał zatem tracić energii na liczne spotkania, ani też prowadzić żadnych negocjacji z innymi klubami radnych i dzielić się władzą. PiS samo bierze odpowiedzialność za całe miasto i w spokojnym sprawowaniu władzy dziś nikt nie jest w stanie mu przeszkodzić. (s)

News will be here