Ekologiczna bomba w Izbicy!

Zgromadzone przed laty w magazynie gliny na terenie dawnej Klinkierni Izbica odpady niewiadomego pochodzenia spędzają sen z powiek burmistrzowi miasteczka Jerzemu Lewczukowi. Włodarz Izbicy, gdzie tylko może, szuka wsparcia, by zapobiec katastrofie ekologicznej, ale problem mało kogo interesuje. Żeby wywieźć i zutylizować odpady, potrzeba wielu milionów złotych. Izbica takich pieniędzy nie ma.

Skandal! Nikt nie chce pomóc miastu i gminie Izbica w rozwiązaniu bardzo poważnego dla całej miejscowości i jej mieszkańców problemu. Jerzy Lewczuk, burmistrz Izbicy, już nie wie, do kogo zwrócić się z prośbą o pomoc, bo wszystkie dotychczasowe apele nie przyniosły żadnego skutku. A chodzi o zgromadzone przed laty w magazynie gliny, na obiekcie dawnej Klinkierni Izbica, odpady niewiadomego pochodzenia.

– Nie wiadomo, ile tego jest. Licząc szacunkowo może być nawet 2 500 metrów sześciennych! – twierdzi Jerzy Lewczuk. – Ta sprawa spędza mi sen z powiek, od kiedy objąłem urząd. Gdyby nie to, jestem przekonany, że już dawno znaleźlibyśmy inwestora, który odbudowałby zakład i dał ludziom pracę. Nieruchomość ma potencjał, jednak znajdujące się na jej terenie odpady odstraszają wszystkich potencjalnych inwestorów.

Klinkiernia w Izbicy została oddana do użytku w 1928 roku. W najlepszych latach zatrudniała ponad 250 osób. Na początku lat 90. ubiegłego wieku nieruchomość od państwa przejął samorząd, a ponieważ zakład nie był modernizowany, ani dostosowywany do zmieniających się standardów, a gminy Izbica nie było stać na kosztowną inwestycję, klinkiernia zaprzestała produkcji.

W latach 90. ówczesne władze gminy Izbica wydzierżawiły zakład krakowskiej spółce „Klinkmar”. – Dysponując całym obiektem i niewykluczone, że za „cichym” przyzwoleniem władz gminy, dzierżawca zgromadził w budynku magazynu gliny mnóstwo niebezpiecznych odpadów – przekonuje Jerzy Lewczuk. – Pomimo ciążącego na spółce wyroku Sądu nakazującego ich usunięcie i przywrócenie terenu obiektu do stanu pierwotnego, do dziś nic nie zrobiono i problem pozostał nierozwiązany.

Burmistrz Lewczuk podkreśla, że mieszkańcy Izbicy widzieli, że do hali magazynu w latach 90. były przywożone rożnego rodzaju odpady i choć w tamtym czasie informowano odpowiednie władze wojewódzkie oraz powiatowe, nikt właściwie nie zareagował.

– Mieszkańcy, chcąc zapobiec zagrożeniu, zawiązali Społeczny Komitet Ochrony Środowiska, który na własny koszt zlecił przeprowadzenie badań próby pyłów składowanych w magazynie Klinkierni. Ze względu na ograniczone możliwości finansowe mieszkańców, zakres badań został zawężony do niezbędnego minimum. Z opracowanej wówczas ekspertyzy wynikało znaczne przekroczenie wartości w glebach w Polsce, tj. cynku ośmiokrotnie i miedzi aż 78 razy! – podkreśla Jerzy Lewczuk.

Pobrane próbki pyłów, jak mówi burmistrz, charakteryzowały się intensywnym duszącym odorem. Wstępne badania prowadziły do wniosku, że materiał nie jest bezpieczny dla środowiska i człowieka. – W 2000 roku Dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie stwierdził, że wyciągi z próbek gruntów z magazynów Klinkierni wykazały obecność metali ciężkich i cyjanków – zaznacza burmistrz.

Działania Społecznego Komitetu Ochrony Środowiska w Izbicy spowodowały, że gmina zerwała umowę dzierżawy ze spółką „Klinkmar”. Ówczesny wójt gminy Karol Jerzy Babiarz cofnął decyzję w sprawie wyrażenia zgody na czasowe gromadzenie odpadów innych niż niebezpieczne. Sprawa trafiła do sądu, który we wrześniu 2002 r. zobowiązał krakowską spółkę do przywrócenia stanu poprzedniego magazynu, poprzez rozbiórkę wykonanej tam betonowej posadzki oraz podłoża z mieszanką cementu i znajdujących się pod nią odpadów. „Klinkmar” jedynie rozebrał posadzkę i zaprzestał wykonywania wszelkich robót. – W konsekwencji zgromadzone w magazynie odpady zostały odkryte. Mają bezpośredni kontakt z powietrzem i dodatkowo są zalewane przez wody opadowe – mówi Jerzy Lewczuk.

W hali magazynu gliny w dalszym ciągu zalegają olbrzymie ilości niebezpiecznych odpadów, mogących zagrażać zdrowiu i życiu mieszkańców. – Wokół unosi się fetor, a budynek magazynu jest w bardzo złym stanie technicznym, ma znaczne ubytki w pokryciu dachowym, zaś sama więźba jest spróchniała. W 2005 roku starosta krasnostawski wydał decyzję w sprawie pozwolenia na rozbiórkę magazynu, lecz do dziś nikt jej nie wykonał. Co bardzo ważne, w jego pobliżu znajduje się ujęcie wody pitnej, a w bliskim sąsiedztwie jest zlokalizowane Przedszkole Gminne. Są też bloki i domy jednorodzinne. Można powiedzieć, że w Izbicy mamy ekologiczną bombę! – twierdzi burmistrz.

Jerzy Lewczuk przekonuje, że gminy nie stać na to, by pozbyć się odpadów. Ich wywóz i utylizacja kilka lat temu zostały oszacowane na prawie 5 mln zł. – Dziś zapewne ta kwota wzrosłaby do może nawet 10 mln zł – podkreśla.

Jeszcze poprzednik Lewczuka, Karol Jerzy Babiarz, zawiadomił krakowską prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez „Klinkmar”, ale ta w 2013 roku odmówiła wszczęcia dochodzenia. Taką decyzję zatwierdził ówczesny Prokurator Rejonowy w Krakowie Bogdan Święczkowski, obecny prokurator krajowy, kandydat na sędziego Trybunału Konstytucyjnego.

– Nie dam za wygraną. Postawiłem sobie za cel rozwiązanie tego problemu – zapewnia Jerzy Lewczuk. – Poruszę niebo i ziemię, żeby ktoś nam pomógł, bo zdrowie i życie naszych mieszkańców jest najważniejsze. Zależy mi również na tym, by znaleźć inwestora, który odbudowałby zakład i uruchomił produkcję. To byłaby wielka szansa na rozwój Izbicy – dodaje burmistrz. (ps)

News will be here