Onkoproblem mało ważny?

Nie ma ważniejszej sprawy niż zdrowie. Ale wśród kandydatów do samorządu województwa, który nadzoruje chełmski szpital, brakuje rozmów na temat np. utworzenia oddziału onkologicznego, czy choćby dziennej chemioterapii. A to niezwykle ważne – ulżyć chorym i oszczędzić im tułaczki do Lublina po chemioterapię. Zwracają nam na to uwagę znajomi i rodziny chorych.

– Chwalimy się nowym oddziałem opieki porodowej, ładnymi pomieszczeniami dla pacjentek, które usiłujemy skłonić, żeby nie wyjeżdżały rodzić do Lublina. A dlaczego nie zainwestujemy w budowanie oddziału onkologicznego, którego w szpitalu nie ma? Za to chorych onkologicznie cały czas przybywa. I muszą cierpieć podwójnie. Z powodu raka oraz uciążliwych wyjazdów po chemioterapię do Lublina. Przecież można byłoby im tego oszczędzić. I przyznają nawet to sami lekarze – twierdzą nasi rozmówcy.

To prawda. Niedawno pisaliśmy, że szpital ma powody do dumy, bo wyremontował oddział położniczy. Na otwarciu pojawili się lokalni samorządowcy i kandydaci do sejmiku. Ale to kosmetyka oddziału funkcjonującego od zawsze. A brakuje nowych inicjatyw, o które rzeczywiście pacjenci proszą.

– Dbamy o komfort młodych mam, a za nic mamy komfort śmiertelnie chorych pacjentów, którzy muszą się tułać do Lublina, wyczekiwać w kolejkach w centrum onkologii, albo innych szpitalach, a potem wyczerpani chemią wracać do domu – mówią rodziny chorych. A rację przyznają im sami lekarze.

– Mam na szybko co najmniej 3-4 pacjentów tylko z tego tygodnia, którzy zamiast dojeżdżać na chemię, mogliby ją przyjąć w Chełmie i wrócić na kolację do domu. Obecnie tylko w naszym ośrodku, co 4-5 pacjent pochodzi z powiatu chełmskiego, włodawskiego lub krasnostawskiego – mówi Paweł Bogacz, chełmianin i lekarz z Kliniki Chirurgii Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Nie ma ważniejszej rzeczy niż zdrowie. Nie jesteśmy zdrowsi niż mieszkańcy Zamościa, Puław czy Kraśnika, a tam są oddziały, w których pacjenci mogą przyjąć chemię.

Kiedyś pacjenci mogli także przyjąć chemię w Chełmie. W poradni przyszpitalnej działał gabinet, był lekarz onkolog i chorzy mogli przyjechać na podanie leku. Od kilku lat jednak gabinet nie działa.

– Pani doktor poszła do pracy w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, bo tam miała lepsze perspektywy. I zamknięto nam dzienną chemię – mówią pacjenci.

W szpitalu w Chełmie pracuje tylko jeden lekarz ze specjalnością onkologiczną, ale przyjmuje w poradni chirurgiczno-onkologicznej. Nie ma drugiego, który mógłby zająć się nadzorowaniem podawania chemii. Bo sama pielęgniarka nie może podać leku. Nawet pacjentowi, który przyjdzie ze skierowaniem i zleceniem poddania się tej terapii.

– Nadal mamy dostępne pomieszczenia, w których podawana była chemia, więc nie mielibyśmy problemu z powrotem do tych świadczeń. Jest tylko jeden poważny szkopuł, mianowicie nie mamy specjalistów onkologów – mówi Mariusz Kowalczuk, zastępca dyrektora chełmskiego szpitala.

Procedury onkologiczne są w tej chwili bardzo dobrze wyceniane, więc zatrudnienie medyka może nie być niemożliwe. Trzeba tylko podjąć jakieś wysiłki i próby. A tych nie widać.

– Są wybory, ale tematu zdrowia, onkologii w szpitalu w Chełmie nie podejmuje żaden z lokalnych kandydatów na radnego do sejmiku województwa. Mówi co prawda o tym Łukasz Krzywicki, kandydat na prezydenta Chełma, ale to nie jest kompetencja miasta, bo szpital należy do samorządu województwa. Oczywiście prezydent może i powinien podejmować takie inicjatywy, bo ma możliwości wywierania nacisku i wspierania takich przedsięwzięć – zauważają zainteresowani.

Ale jako pierwsza o onkologię upominała się Ewa Jaszczuk, radna do sejmiku, a także członek Rady Społecznej chełmskiego szpitala. – Byłam jedyną radną sejmiku, która podnosiła temat onkologii w szpitalu Chełmie. Składałam interpelację, żeby przywrócić oddział dzienny chemioterapii. Miałam wówczas odpowiedzi z zarządu województwa, że nie ma takiej możliwości, że funkcjonuje Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej itp. – mówi.

Radna zwracała uwagę na to, że z chorobą, która wyklucza z zawodowego życia, wiążą się także problemy finansowe pacjentów. – O ile podstawowe leki są refundowane, to już koszty związane z transportem, specjalistyczną dietą, zaopatrzeniem higienicznym i ortopedycznym potrafią przekraczać możliwości finansowe chorych i ich najbliższych – pisała w interpelacji do marszałka województwa w sierpniu 2022 roku.

Ale zapewnia, że jeżeli „Koalicja 15 października” (Jaszczuk startuje obecnie do sejmiku z listy Koalicji Obywatelskiej) wygra w sejmiku, którym zawiaduje PiS, to będzie robić wszystko, żeby pacjenci mogli przyjmować chemię w szpitalu w Chełmie.

Wsparcie dla onkologii obiecuje dzisiaj także Zdzisław Szwed, członek zarządu województwa i kandydat do sejmiku z listy PiS. Ale dlaczego nie udało się tego zrobić przez ostatnią kadencję? W Białej Podlaskiej i Zamościu takie oddziały przecież funkcjonują.

– Problem to brak specjalistów – mówi Lech Litwin, zastępca dyrektora ds. medycznych w szpitalu w Chełmie. – Gdybyśmy mieli lekarza, który chciałby się tego podjąć, myślę, że zatrudnilibyśmy go od ręki. Ale są też i inne kwestie dyskusyjne. Bo podawanie chemii to bardzo poważna sprawa i może być różna reakcja pacjentów na chemioterapię. Szpital bez oddziału onkologicznego nie poradzi sobie z pacjentem, który np. źle zareaguje na podaną chemię. Bo tu potrzeba opieki z łóżkami specjalistycznego nadzoru, hospicyjnego. Co wtedy? Brać karetkę i odwieźć chorego do Lublina?

Takich problemów zapewne można uniknąć na etapie diagnozowania i zlecania podawania chemii z kierowaniem do specjalistycznego ośrodka, jak lubelski COZL, albo dziennego oddziału – takiego, jaki działał kiedyś w Chełmie.

– Generalnie onkologię przekierowano do centralnych ośrodków, które miały się kompleksowo zajmować pacjentem. Dlatego powstał m.in. COZL. Ale rzeczywiście ten pacjent z małej miejscowości pod Chełmem został gdzieś zagubiony i musi dojeżdżać kilka razy w tygodniu na podanie chemii do Lublina – przyznaje L. Litwin.

Temat jest poważny, warty publicznej dyskusji i możliwy do realizacji. Kilkanaście lat temu próbowano nam wmawiać, że chełmski szpital nie potrzebuje rezonansu magnetycznego, chociaż w sąsiednich szpitala wojewódzkich takie urządzenia pracowały. Nasza redakcja przeprowadziła wówczas akcję zbierania podpisów za zakupem takiego urządzenia. Listy z podpisami mieszkańców przekazaliśmy ówczesnym władzom województwa. Dzisiaj nikt sobie nawet nie wyobraża, żeby lecznica w randze szpitala wojewódzkiego nie miała tak istotnego urządzenia do diagnostyki chorych. Czy podobnych działań potrzeba, żeby w szpitalu w Chełmie możliwe było przyjmowanie chemioterapii? Kandydaci, pomyślcie o tym, kiedy już zostaniecie radnymi, wójtami, burmistrzami i prezydentami. (bf)

News will be here