Płaczą, ale są bezsilni

Zakup mieszkania w Lublinie miał być inwestycją dla wnuków. Niestety, decyzja podjęta przez małżonków z Włodawy okazała się najgorszą w ich życiu, bo nie tylko nie mogą korzystać ze swojego lokalu, ale nawet nie wiedzą, czy uda im się go odzyskać, bo od kilku miesięcy mieszkanie jest okupowane przez patonajemczynię i jej czwórkę dzieci.

Pani Zofia wraz z mężem kilka lat temu sprzedała kilka działek nad Jeziorem Białym i pieniądze zainwestowała w zakup mieszkania w Lublinie. Małżonkowie mają kilkoro wnucząt, więc decyzja wydawała się bardzo dobrą, tym bardziej, że wkrótce jeden z potomków miał zacząć studia w Lublinie, więc miałby gdzie mieszkać. By do tego czasu lokal nie stał pusty, trafił pod wynajem. Pierwszy lokator z Ukrainy nie sprawiał najmniejszych problemów. Kłopoty zaczęły się od stycznia tego roku, kiedy to właściciele nieruchomości zawarli umowę najmu z Agnieszką D. Okazało się, że zostali oszukani już w chwili podpisywania dokumentu, bo lokatorka oświadczyła, że nie ma żadnych małych dzieci. Umowa miała obowiązywać do końca września, ale właściciele wypowiedzieli ją latem.

– W czerwcu otrzymaliśmy ostatnie pieniądze za wynajem – mówi pani Zofia. – Wcześniej docierały do nas informacje o awanturach w tym mieszkaniu, o kłótniach, szybko też się okazało, że pani ma ok. 4-letnie dziecko. Gdy najemczyni przestała płacić również za media, odcięliśmy prąd w lokalu, by jeszcze bardziej nie pogrążać się finansowo. Pani jednak jakimś cudem zawarła z zakładem energetycznym umowę na siebie, co dla mnie jest niewytłumaczalne.

Od tamtej pory nie wpuszcza nas do środka. Próbowaliśmy wejść z policją, ale nie wpuściła mundurowych. Nie pozostało nam nic innego jak zgłosić sprawę do sądu, ale od listopada zaczyna się okres ochronny nawet dzikich lokatorów i nic nie możemy zrobić, bo pierwsza rozprawa jest wyznaczona już na listopad, a nie wiadomo, jak długo będzie się ciągnęła. Nikt nie chce nam pomóc, policja nic nie może zrobić, a ci ludzie śmieją nam się w twarz. Jak tak można? – płacze kobieta.

Co ciekawe, Agnieszka D. jest tak bezczelna, że gdy małżonkowie próbowali dostać się do swojego lokalu, wezwała policję. – W ostatnich miesiącach pod tym adresem interweniowaliśmy kilkukrotnie – przyznaje nadkom. Kamil Gołębiowski z KMP w Lublinie. – Zgłoszenia dotyczyły awantur domowych i problemów z konkubentem 40-latki. Byliśmy również wzywani zarówno przez najemczynię jak i właścicielkę mieszkania. Za każdym razem policjanci udzielali stronom informacji. W sprawę jest zaangażowany dzielnicowy, który jest w kontakcie z najemczynią. Kobieta cały czas twierdzi, że chce się wyprowadzić i że obecnie szuka nowego lokum, ale na razie nie może takiego znaleźć – tłumaczy nadkomisarz.

Okres ochronny lokatorów, według ustawy o ochronie lokatorów, trwa od 1 listopada do 31 marca. W tym czasie nie można dokonywać eksmisji, choć w świetle naszego prawa, tzw. wyrzucenie na bruk wiosną czy latem jest bardzo trudne, a gdy w mieszkaniu znajdują się małoletni, jak w tym przypadku, jest to praktycznie niemożliwe. Dlatego tak ważne jest, by najemcy mieli dokąd się udać i nie ważne, czy będzie to inny lokal czy np. mieszkanie socjalne wskazane przez gminę. (bm)

News will be here