Ratują, pomagają, opatrują

Wciąż panuje przekonanie, że praca ratownika na kąpielisku to sielanka. Niestety, ze „Słonecznym patrolem” niewiele ma wspólnego, przynajmniej tak jest na plażach Okuninki. Tamtejsi wodniacy cały czas zmagają się z pijanymi, często agresywnymi letnikami, szukają dzieci zgubionych w tłumie i opatrują skaleczenia, rany, poparzenia…

W Okunince (gm. Włodawa) nad Jeziorem Białym działają cztery strzeżone kąpieliska – trzy gminne oraz jedno należące do jednego z ośrodków wypoczynkowych. O bezpieczeństwo kąpiących się dbają ratownicy wodni z dwóch jednostek: chełmskiego oddziału Ratownictwa Wodnego Rzeczpospolitej oraz z OSP Stołpno w Międzyczecu Podlaskim. W dni powszednie w Okunince przebywa przynajmniej kilkanaście tysięcy letników.

W weekendy ich liczba rośnie nawet kilkukrotnie, zwłaszcza przy dobrej pogodzie. I praktycznie każda z wypoczywających tam osób chce korzystać ze słynącej z czystości wody. Już od samego rana zajmowane są najlepsze miejsca blisko wody, po południu praktycznie nie da się przejść plażą, by nikogo nie nadepnąć. Równie wielki tłok panuje w wodzie. I nad tym całym rozgardiaszem muszą zapanować ratownicy.

– Kąpieliska są czynne codziennie od godziny 10 do 18 – mówi Edward Rojek, koordynator ratowników z Okuninki. – Zanim wywiesimy białą flagę, która oznacza, że można się kąpać, przeczesujemy wodę i brzegi w poszukiwaniu puszek i butelek. Jest tego mnóstwo po każdej nocy, a zalegające na dnie mogą bardzo poważnie zranić stopę. Potem zaczyna się normalny dzień pracy.

Ale niech nikt nie myśli, że ratownicy siedzą na wieżyczkach, prężą w słońcu muskuły i smarują olejkiem plecy dziewcząt.

– Każdy dyżur to ciężka i często niewdzięczna robota – wyjaśnia pan Edward. – Największy problem mamy z pijanymi, a tych jest tu mnóstwo. Podchmieleni panowie za wszelką cenę usiłują wejść do wody, a my im na to nie możemy pozwolić. Niektórych udaje się przekonać, inni reagują agresywnie i często musimy wzywać policję. Taki właśnie przypadek miał miejsce w ubiegłym tygodniu. Od dwóch dni pijany mężczyzna spożywał alkohol na kąpielisku. Nie reagował na nasze upomnienia, dokuczał ratownikom. Gdy na miejsce przyjechał patrol policji, gość z piwem w ręku uciekł do jeziora.

Gdy funkcjonariusze odjechali, przeszedł pod pomostem i szedł brzegiem jeziora. Ruszyłem za nim i wskazałem policjantom miejsce jego pobytu. Niestety, to nie był pojedynczy przypadek: mamy takich zdarzeń mnóstwo. W niedzielę na przykład kilku pijanych mężczyzn za wszelką cenę chciało się schłodzić w kąpielisku przy plaży głównej. Gdy ratownicy ich nie wpuścili, zaczęła się awantura. Odwagi panom wystarczyło tylko na chwilę, bo dali nogę, gdy w pobliżu pojawił się patrol policji – opowiada Rojek.

– Kolejnym utrapieniem są dzieci zagubione przez rodziców – kontynuuje. – Zdarza się to bardzo często, a przez bliskość wody każde takie zgłoszenie jest traktowane priorytetowo. Najtrudniejsze do upilnowania jest kąpielisko nr 1 przy plaży głównej, a to z dwóch powodów. Jest najbardziej oblegane i z trzech stron otoczone pomostem. Ten zaś upodobali sobie zazwyczaj młodzi mężczyźni do skakania do wody na główkę. Nie pamiętam lata, by na tej plaży nie lądował helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i nie zabierał do szpitala jakiegoś człowieka z połamanym kręgosłupem.

W tym roku na szczęście tak poważnych wypadków na szczęście nie było. Oprócz tego prozą dnia codziennego ratownika jest pomoc we wszelkich innych awaryjnych sytuacjach. Mamy tutaj punkt medyczny, który zajmuje się przede wszystkim opatrywaniem wszelkiego rodzaju ran i oparzeń. Plagą są drzazgi, których wyciągamy mnóstwo, więc czasu jedynie na spokojne przepatrywanie wody najzwyczajniej w świecie nie mamy. (bm)

News will be here