Odciął sąsiadowi wodę

Pracownicy MPGK kiwają głowami, bo czegoś takiego jeszcze nie widzieli. Dwaj współwłaściciele kamienicy przy ul. Reformackiej od lat żyją zwaśnieni, ale to, co jeden zrobił drugiemu tydzień temu, przechodzi wszelkie granice. Sprawą zajęła się już prokuratura.

Kamienica przy ul. Reformackiej 35 ma czterech współwłaścicieli. Jeden od lat mieszka za granicą, drugi – w Chełmie, ale pod innym adresem, trzecim jest pan Mieczysław wraz z rodziną, a czwartym – właściciel lokalu, w którym mieści się restauracja „Toscania”. Spór pomiędzy dwoma ostatnimi trwa od lat. Według p. Mieczysława rozgorzał po tym, jak nie zgodził się on na odsprzedanie tamtemu swoich udziałów w nieruchomości.

Doszło do tego, że współwłaściciel doniósł do nadzoru budowlanego, że kontener na śmieci, z którego korzysta rodzina p. Mieczysława, stoi zbyt blisko budynku, w efekcie czego rodzina nie ma teraz, gdzie wyrzucać odpadów. Z kolei p. Mieczysław nie zgodził się na przedłużenie w tym roku zezwolenia na sprzedaż alkoholu w „Toscanii”.

To najpewniej przeważyło szalę, bo w sierpniu właściciel lokalu poinformował rodzinę, że z początkiem września zamierza zdemontować położoną w jego lokalu instalację wodno-kanalizacyjną, która – jak napisał – stanowi jego własność, a oni korzystają z niej za jego zgodą. Oficjalnie powodem miała być konieczność zwiększenia powierzchni użytkowej lokalu, więc p. Mieczysław wniósł sprzeciw, podając, że na jakąkolwiek przebudowę potrzebna jest zgoda wszystkich współwłaścicieli nieruchomości. Sprawa ucichła, ale tylko na chwilę, bo zaraz po kontroli sanepidu w restauracji, w poniedziałek (16 września), właściciel lokalu odciął dopływ wody rodzinie p. Mieczysława.

– Informowałem z wyprzedzeniem współwłaścicieli nieruchomości o zamiarze demontażu instalacji. Przyłącze wody to wyłącznie moja inwestycja, opłacona wyłącznie z moich funduszy i w moim lokalu – twierdzi mężczyzna i przekonuje, że miał pełne prawo tak postąpić, bo przyłącze jest elementem odrębnym instalacji.

P. Mieczysław powiadomił policję i MPGK. – Wprowadziliśmy się tu w 2002 roku, a on kupił lokal w 2005. Przyłącze wody już było. Chcieliśmy swego czasu położyć nową instalację, ale powiedział drugiemu współwłaścicielowi, że nie wyrazi na to zgody. Co mamy teraz robić? Kupujemy wodę w plastikowych bańkach. Gdy jestem w urzędzie, to korzystam z toalety. Jak długo jeszcze? – pyta pokrzywdzony.

– Pracownicy naszego przedsiębiorstwa pojechali na miejsce, żeby zbadać problem, jednak nie zostali dopuszczeni do wodomierza głównego. Wiemy, że sprawą zajęła się już Komenda Miejska Policji w Chełmie. Współwłaścicielowi, który został pozbawiony wody, zapewniliśmy na miejscu tzw. zastępczy punkt poboru wody. Sprawa jest w toku – mówi Maciej Baranowski, z-ca dyrektora ds. technicznych w MPGK.

Podkom. Ewa Czyż, rzecznik prasowa KMP w Chełmie, potwierdza, że mundurowi byli dwukrotnie wzywani, a sprawa znajduje się w zainteresowaniu dzielnicowego. Niestety, nie zanosi się, żeby współwłaściciel kamienicy, który zabrał ludziom dostęp do wody, odpuścił. Jak zapowiedział, zastępczy punkt poboru wody stanął na prywatnej działce, więc MPGK będzie musiało go zabrać.

Dlaczego mężczyzna pała taką wrogością? Jak mówi, to kwestia honoru. Nosi też w sobie urazę za to, że p. Mieczysław (ale też i drugi współwłaściciel nieruchomości, tyle że tamten mieszka gdzieindziej) nie chciał opłacić faktury za remont dachu, który on przeprowadził kilka lat temu. Pracownicy MPGK mówią, że nigdy wcześniej nie spotkali się w Chełmie z taką sytuacją.

Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Chełmie. Jak informuje jej szef, Lech Wieczerza, prowadzone są czynności sprawdzające w sprawie o przestępstwo z art. 191 par. 1a kodeksu karnego. Przepis ten funkcjonuje od 2016 r., a mówi o tym, że ten, kto stosuje przemoc lub uporczywie utrudnia w istotny sposób korzystanie z zajmowanego lokalu mieszkalnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. (pc)

News will be here