Prowokowali wypadki i wyłudzali odszkodowania

Chciwi pogranicznicy wymyślili to, by wzbogacić się. Sądzili, że pozostaną bezkarni, bo nikt niczego im nie udowodni. NOSG i prokuratura milczą, a zatrzymania i doprowadzenia do Lublina funkcjonariuszy z komendy głównej przy ul. Trubakowskiej w Chełmie trwały od ubiegłego poniedziałku.

Kolejna afera w Nadbużańskim Oddziale Straży Granicznej w Chełmie. Tym razem nie chodzi o żadne łapówki na granicy, współpracę z przemytnikami i sprzedawanie grafików kolegów, a o coś bardziej „kreatywnego”.

W ubiegłym tygodniu, od poniedziałku (24 czerwca) trwały zatrzymania funkcjonariuszy komendy głównej NOSG z siedzibą w Chełmie przy ul. Trubakowskiej. Czynności wykonywało BSW na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Lublinie.

– Ze względu na dobro postępowania nie udzielamy na razie żadnego komentarza w tej sprawie – mówi prokurator Piotr Marko, rzecznik Prokuratury Regionalnej.

Oficjalnie nie wiadomo więc, ilu dokładnie funkcjonariuszy zostało zatrzymanych, czy i jakie zarzuty usłyszeli, jak tłumaczyli swoje czyny oraz czy śledczy potraktują ich jak członków grupy przestępczej. Tak samo zresztą, na temat zatrzymań swoich funkcjonariuszy, milczy NOSG. Nie wiadomo, czy doprowadzeni do lubelskiej prokuratury pogranicznicy z Chełma zostali zawieszeni w obowiązkach, nie wspominając o wszczęciu postępowania w kierunku wydalenia ich ze służby.

Teraz nieoficjalnie. Jak ustaliliśmy, śledczy od wielu miesięcy przyglądali się działaniom funkcjonariuszy SG. Po cichu prowadzili postępowanie oparte na własnych ustaleniach, zbierając materiały potwierdzające wyłudzanie przez chełmskich pograniczników odszkodowań z firm ubezpieczeniowych.

Strażnicy graniczni postanowi skorzystać z tzw. ubezpieczenia wielokrotnego. Tzn. oprócz wykupionego grupowego ubezpieczenia grupowego zawierali umowy indywidualne w kilku zakładach ubezpieczeń. A dokładnie wiele polis od niemal wszystkich dostępnych ubezpieczycieli. Potem nagle zaczęli ulegać wypadkom. Jeden po drugim łamali rękę czy doznawali innego urazu, np. po upadku z roweru. Potem zwolnienie i dochodzenie świadczeń od wszystkich zakładów ubezpieczeń, z którymi zostały zawarte umowy. To wydało się podejrzane.

Raz, że przeciętny człowiek nie kupuje aż tylu polis na życie. Dwa, ile razy można ulegać temu samemu wypadkowi? Funkcjonariusze-łamagi byli pod obserwacją. Pozostawała tylko kwestia, jak udowodnić komuś, że oszukuje, bo „za często” ulega podobnemu wypadkowi… Patrząc na ubiegłotygodniowe zatrzymania, wygląda jednak na to, że śledczym udało się w końcu pozyskać dowody na to, że funkcjonariusze SG podawali nieprawdziwe okoliczności urazu lub celowo go powodowali, by wyłudzić odszkodowania.

W sprawie zatrzymani zostali też podobno lekarze, którzy wystawiali funkcjonariuszom stosowne zaświadczenia. (pc)

 

News will be here