Smród wytropiony i poskromiony?

MPGK przekonywało radnych, że oczyszczalnia pracuje prawidłowo, co potwierdzać ma menzurka z przezroczystą oczyszczoną cieczą

Odbiór dwukrotnie większej ilości ścieków dowożonych beczkowozami do oczyszczalni, gnicie ścieków w kanalizacji i wysokie temperatury potęgujące szybkość pojawiania się odorów – to przyczyny fetoru, na który w ostatnich tygodniach skarżyli się mieszkańcy Chełma i okolic. By go poskromić, Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Chełmie wdrożyło rozwiązania, które najwyraźniej przyniosły efekt, bo od ubiegłego tygodnia, jak oceniają mieszkańcy, przestało śmierdzieć. Jednocześnie MPGK zapewnia, że ilość ścieków przywożonych do Chełma z Polski w ostatnim czasie nie zwiększyła się.

Od dłuższego czasu mieszkańcy Chełma i sąsiadujących z nim miejscowości gminy Chełm skarżyli się na uciążliwy fetor. Jako „winowajcę” wskazywano przeważnie miejską oczyszczalnię ścieków. I rzeczywiście, kiedy w maju br. odbieraliśmy od mieszkańców pierwsze sygnały w tej sprawie, odór siarkowodoru było czuć głównie w jej okolicach. Niestety, w ostatnich tygodniach problem z uciążliwymi zapachami nasilił się. Na smród zaczęli narzekać także mieszkańcy innych części Chełma. W lipcu br. do chełmskiej delegatury Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska trafiła skarga mieszkańca Okszowa na uciążliwości zapachowe. Jej pokłosiem była kontrola oczyszczalni przez WIOŚ. Potwierdziła ona, że oczyszczalnia działa prawidłowo, ale okresowo pojawia się uwalnianie się substancji złowonnych. MPGK przyznawał, że emiterem przykrych zapachów może być oczyszczalnia, ale nie na taką skalę. Jednocześnie spółka zaczęła wdrażać rozwiązania, które miały zmniejszyć zapachowe uciążliwości.

W ubiegłym tygodniu oczyszczalnię ścieków na Bieławinie odwiedzili miejscy radni. Z inicjatywą takiego spotkania wyszedł Jakub Oleszczuk, prezes MPGK-u, który wspólnie z Tomaszem Wójcikiem, dyrektorem operacyjnym przedsiębiorstwa, opowiedzieli o tym, z czego wynikała uciążliwość zapachowa i jakie działania podjęto, by minimalizować problem. Z zaproszenia skorzystali radni: Edyta Rożek, Dorota Rybaczuk, Marek Sikora, Dariusz Grabczuk, Piotr Krawczuk vel Walczuk i przewodniczący rady Longin Bożeński, który od prawie 40 lat jest pracownikiem miejskiej spółki, oraz Ziemowit Nowosad, dyrektor Departamentu Komunalnego w Urzędzie Miasta Chełm. W wizji lokalnej wziął również przedstawiciel naszej redakcji.

Już na wstępie prezes Oleszczuk zapewnił, że oczyszczalnia działa prawidłowo. – Najlepszym dowodem na to jest wygląd oczyszczonych ścieków, które wizualnie niczym nie różnią się od wody płynącej z kranów – prezes prezentował menzurkę z próbką oczyszczonych ścieków. – Ich parametry są na bieżąco monitorowane i są zacznie niższe niż dopuszcza norma – zapewniał. Jego zdaniem, przyczyn smrodu doskwierającego ostatnio mieszkańcom było kilka. Pierwsza, i prawdopodobnie główna, to niemal dwukrotny wzrost ilości nieczystości dowożonych do oczyszczalni taborem asenizacyjnym. Wzrost ten wynika z niedawnej zmiany przepisów prawa, które zwiększyły obowiązki wynikające z Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, w tym ewidencję zbiorników bezodpływowych i przydomowych oczyszczalni ścieków.

– Widzimy mniej więcej dwukrotny wzrost. W ubiegłym roku w skali miesiąca do naszej oczyszczalni dojeżdżało średnio 800 beczek. Teraz jest to 1 650 dostaw co miesiąc. Do tego mieliśmy w ostatnim czasie dość wysokie temperatury, a bakterie opowiadające za biologiczne oczyszczanie nie były w stanie w tak krótkim czasie dostosować się do tych warunków – wyjaśniał prezes.

Ostatnio pojawił się sygnały sugerujące, że za fetor miałby odpowiadać zwiększona ilość dostarczanych do oczyszczalni ścieków przemysłowych spoza Chełma i okolic. Jak przekazywał nam jeden z naszych informatorów, kiedy te nieczystości są przyjmowane, „smród jest nie do wytrzymania”.

Oczyszczalnia rzeczywiście obsługuje zakłady produkcyjne, ale jak zapewnił nas prezes Oleszczuk są to firmy z regionu, przeważnie z branży mleczarskiej i piwowarskiej. Wyjątkiem jest spółka wod-kan z woj. mazowieckiego, która do Chełma przywozi osad, bo u siebie nie ma reaktorów.

– Oczyszczalnia prowadzi taką działalność od 1996 r. W 2015 r. przybyło kilku nowych kontrahentów, ale od tamtej pory ich liczba i ilość odbieranych odpadów jest na tym samym poziomie – wyjaśnił prezes.

Władze spółki podkreślały także, że oczyszczalnia ścieków nie odpowiada za wszystkie brzydkie zapachy, które w ostatnim czasie były zgłaszane z różnych rejonów miasta, a zwłaszcza te, które było czuć po jego południowej stronie. Jak wskazano, być może smród potęgował się przez działalność któregoś z zakładów produkcyjnych zlokalizowanych na terenie Chełma. Wskazywano także, że problem po części leżał w sieci kanalizacji sanitarnej. Wysokie temperatury, jak podkreślały władze spółki, wpływają negatywnie nie tylko na procesy oczyszczania, ale także sieć kanalizacyjną, w której dochodzi do rozkładu nieczystości. – Spółka systematycznie prowadzi prace polegające na czyszczeniu sieci. Po każdym takim „zabiegu” rury są dodatkowo sprawdzane pod kątem szczelności i w razie potrzeby modernizowane – informował Jakub Oleszczuk.

Podczas spotkania z radnymi prezes mówił także o działaniach, jakie ostatnio podjęła spółka, by zminimalizować intensywność zapachów z oczyszczalni.

Doszczelniona została komora rozprężna przyjęcia ścieków, wymieniono wypełnienie złoża bioflitra, który oczyszcza powietrze z części mechanicznej i osadowej oczyszczalni (koszt tego niewielkiego elementu to ok. 50 tys. zł), rozbudowano system zamgławiaczy oraz kurtyn wodnych do wytwarzania barier antyodorowych, ograniczając rozprzestrzenianie się zapachów na części biologicznej. Ponadto mniej więcej 2,5 tygodnia temu zaszczepiony został nowy szczep bakterii (z rodzaju Bacillus), który miał za zadanie zintensyfikować proces oczyszczania ładunków zanieczyszczeń rozpuszczonych (w tym złowonnego siarkowodoru). Wprowadzono też zmiany w technologii pracy słonecznych suszarni osadów (które, co ciekawe, po wysuszenie są dobrym nawozem rolniczym, bogatym w azot i fosfor; w większości jest stosowany na terenach gminy Chełm; on również charakteryzuje się odorowatością, a w sierpniu ruszyła kampania jego wywozu, co mogło przyczynić się do tego, że zapach z oczyszczalni były bardziej dokuczliwy).

Najwyraźniej podjęte przez spółkę działania przyniosły zamierzony efekt. Jak mówią mieszkańcy, poprawa jest znaczna.

MPGK ma w planach koleją inwestycję, która ma jeszcze bardziej ograniczyć przykre zapachy z oczyszczalni. Chodzi o przykrycie części biologicznej oczyszczalni. Ogłoszony już został przetarg na wykonanie prac projektowych, a także podjęto rozmowy z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej nad finansowaniem inwestycji.

– Po zakończeniu prac nad hermetyzacją części biologicznej, problem odorowości zostanie w pełni rozwiązany i będziemy jedną z niewielu w pełni zamkniętych oczyszczalni tej wielkości w kraju – mówią władze spółki.

Inwestycja kosztować ma kilka milionów złotych. Spółka bierze pod uwagę możliwość jej etapowania.

Radni biorący udział w spotkaniu ocenili, że wizyta w oczyszczalni była cenną lekcją. Przy okazji dowiedzieli się m.in. że zakład samodzielnie wytwarza biogaz i energię elektryczną.

– Mamy własną energię na poziomie 90 proc. Energi cieplnej nie pobieramy z sieci wcale. Wytwarzamy ją sami. W tym roku uruchomiliśmy też węzeł ciepłej wody użytkowej. Staramy się obniżać swoje rachunki, aby chronić mieszkańców przed podwyżkami – zaznacza prezes MPGK. (w)

News will be here