Kilkaset tirów zablokowało drogę

Gdy przed Bożym Narodzeniem na przejściu granicznym Dorohusk – Jagodzin utworzyło się wąskie gardło, służby celne obiecywały, że taki stan rzeczy (spowodowany rozbudową przejścia po obu stronach) potrwa co najwyżej do końca grudnia 2017 roku. Niecałe dwa miesiące później gigantyczna kolejka tirów zajęła krajową „dwunastkę”.

W sobotę rano (10 lutego) kolejka tirów, czekających na odprawę na przejściu granicznym w Dorohusku, sięgała prawie 20 km. Sytuacja drogowa pogarszała się z godziny na godzinę, dlatego do jej monitowania wyznaczone zostały patrole chełmskiej „drogówki”.
– Tiry ustawiają się na poboczu drogi. Ruch samochodów osobowych odbywa się bez utrudnień – przekonywał podkom. Andrzej Fijołek z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Doszło do tego, że w Janowie zorganizowany został posterunek, w którym policja kierowała ruchem i zatrzymywała jadące w stronę granicy tiry, aby nie zablokowały całkowicie miasta. W krytycznym momencie w kolejce na krajowej „dwunastce” czekało ponad 800 pojazdów. Wieczorem oficjalny czas oczekiwania na wyjazd z kraju wynosił 50 godzin, ale była to jedynie szacunkowa liczba. Wszystko przez remont po ukraińskiej stronie (w Jagodzinie montowany jest rentgen do prześwietlania pojazdów, w związku z czym dwa z trzech pasów odpraw zostały jakiś czas temu wyłączone z ruchu).
Mówiło się, że najtrudniejsza od lat sytuacja na granicy miała miejsce w grudniu 2017 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Wówczas służby celne przekonywały, że prace w Jagodzinie zmierzają ku końcowi. Sytuacja na granicy miała wrócić do normy wraz z końcem roku. (pc)

News will be here