Straszy mieszkańców nożem

Napije się i krąży po Śródmieściu, szukając zaczepki. Potrafi wyskoczyć na przechodniów z rozbitą butelką lub biec za ludźmi z nożem w ręku. Policja dobrze go zna, ale nic z nim nie robi. Niebezpiecznego mężczyzny nie da się „pozbyć”.

– To nie był pierwszy raz. Biegł za nimi, groził, że zabije. Dlaczego policja nic z tym nie robi? Czekają, aż dojdzie do nieszczęścia? – pyta oburzony Czytelnik.

Chodzi o 31-latka bez stałego adresu zameldowania, który koczuje w kamienicy niedaleko Urzędu Miasta. Alkohol i narkotyki wyprały mężczyźnie mózg. W maju pisaliśmy, że w masce przeciwgazowej na twarzy i stroju militarnym biegał środkiem jezdni przed jadącymi samochodami (widziano go na ul. Gdańskiej, Młodowskiej, Lubelskiej) oraz straszył idące chodnikiem kobiety. Podobno miał też wpaść do autobusu z nożem w ręku i grozić pasażerom. Trafił wówczas do izby wytrzeźwień. Następnego dnia znów napił się i straszył ludzi w centrum miasta, więc policjanci zabrali go do komendy, by wytrzeźwiał na „dołku”.

Okazuje się, że nie były to jednostkowe sytuacje. Mężczyzna jest nie tylko znany policji, ale i mieszkańcom os. Śródmieście. Co kilka dni, jeśli nie codziennie, są z nim problemy. Z informacji, jakie do nas doszły, wynika, że w ostatnim czasie dwukrotnie zaatakował przechodniów nożem. Ludzie na widok szaleńca rzucili się do ucieczki, a furiat z nożem w dłoni gonił ich wzdłuż ul. Mickiewicza. Na szczęście w obu przypadkach ofiary jego agresji zdołały uciec.

Mieszkańcy osiedla są rozgoryczeni, a policja rozkłada ręce. Jak mówi rzecznik komendy, podkom. Ewa Czyż, ostatnie zgłoszenie do dyżurnego dotyczyło tego, że 31-latek jest „uzbrojony” nie w nóż, a w rozbitą butelkę. Tylko że gdy patrol przyjechał na miejsce, mężczyzna nie miał jej przy sobie. Mundurowi znaleźli przy nim tylko nabitą marihuaną lufkę, za co został ukarany. (pc)

News will be here