Wilcze watahy atakują gospodarstwa

Wataha złożona z pięciu wilków ponownie wdarła się do położonej w środku wsi zagrody sołtysa Osowy (gm. Hańsk) i urządziła prawdziwą jatkę. Drapieżniki od razu zagryzły pięć owiec, a kolejne mocno pokaleczyły. – Widok był okropny, aż zabolało serce – mówi pan Jerzy. Już drugi raz wilki odwiedziły jego gospodarstwo. Poprzednim razem zabiły trzy owce, choć wtedy RDOŚ stwierdził, że były to psy i odszkodowania nie wypłacił.

Jerzy Polak to sołtys wsi Osowa położonej w gminie Hańsk na terenie Lasów Sobiborskich. Prowadzi gospodarstwo rolne, w którym hoduje m.in. owce merynosy. To bardzo duża i ceniona ze względu na wełnę odmiana. Trzyma je na ogrodzonej metalową siatką z podmurówką działce, gdzie zwierzęta mają dostęp do wody, pożywienia i schronienia w postaci otwartej obory. Niestety, jego stado mocno zmniejszyło swoją liczebność, a wszystko przez wilki. W połowie sierpnia pięć drapieżników pojawiło się w nocy, zrobiło podkop pod siatką i zagryzło pięć dorodnych kotnych owiec, a kilka kolejnych mocno poraniło. Krwawa jatka musiała trwać bardzo długo, bo merynosy nie są łatwym kąskiem dla drapieżników. Samice ważyły po ok. 90 kilogramów, a do tego chronił je gruby na kilka centymetrów pancerz w postaci wełny.

– Przypuszczamy, że wilki pojawiły się w obejściu około północy – opowiada pan Jerzy. – O tej godzinie mojego sąsiada zbudziło mocne ujadanie psa. Nawet wyszedł na dwór sprawdzić, na co on tak szczeka, ale niczego podejrzanego na swojej posesji nie zauważył. Po chwili ujadanie ucichło zupełnie, więc położył się spać. Co ciekawe, jak mi później opowiadał, rano nie mógł nigdzie znaleźć psa. Okazało się, że tak bardzo przestraszył się on wilków, że wlazł w jakąś dziurę i wyszedł z niej dopiero koło południa. Gdy rankiem jechałem na działkę dokarmić owce, już z daleka widziałem, że coś jest nie w porządku. Wszystkie zwierzęta były w jednym rogu kojca zbite w jedną masę. Gdy podszedłem bliżej, widok zmroził mi krew w żyłach i wycisnął łzy. Na ziemi leżało pięć zabitych, rozczłonkowanych i częściowo zjedzonych owiec. Kilka innych było rannych. Miały pogryzione nogi i pyski. Kilka owiec było w zaawansowanej ciąży. Płody oczywiście nie przeżyły. Cztery zostały na miejscu, a jeden lub dwa musiały zjeść wilki. Oczywiście zdarzenie od razu zgłosiłem do inspekcji weterynaryjnej oraz do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. Inspektorzy polecili mi zabezpieczenie trucheł oraz śladów. Po przyjeździe na miejsce nie mieli wątpliwości, że sprawcami rzezi były wilki. Obecnie postępowanie o wypłatę odszkodowania jest jeszcze w toku, więc nie wiem, jak się zakończy – dodaje mężczyzna. Wiedziony doświadczeniem z roku ubiegłego, kiedy to w identyczny sposób wilki zabiły mu trzy owce, a inspektorzy w RDOŚ odmówili wypłaty odszkodowania, uznając, że rzezi dokonały psy, z pomocą syna zainstalował przy zagrodzie kilka fotopułapek. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bowiem już kolejnej nocy pod ogrodzeniem pojawiły się wilki, które uchwyciło oko kamery.

– Na szczęście nie udało im się wejść, choć odwiedzały zagrodę jeszcze przez dwie noce – mówi sołtys. Swoje starty szacuje na blisko 10 tys. zł. Każda owca na rynku jest warta ok. 1200 zł, do tego wełna oraz przynajmniej kilka malutkich owieczek, które wkrótce by się urodziły.

Nikt dokładnie nie wie, ile wilków przebywa na terenie powiatu włodawskiego. Jak mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Sobibór Dariusz Filipczak, na obszarze obejmującym Lasy Sobiborskie bytuje minimum trzy watahy. – Są one złożone z kilku osobników, zazwyczaj pięciu – sześciu sztuk, choć funkcjonariusze Straży Granicznej informowali o watahach liczących nawet dwadzieścia wilków, ale to w okresie zimowym – twierdzi nadleśniczy.

O stale i nadmiernie rosnącej populacji tego drapieżnika informują myśliwi. Polski Związek Łowiecki utworzył nawet specjalną zakładkę na swojej stronie internetowej, za pomocą której można zgłaszać miejsca, gdzie zaobserwowano wilki. Ma to pomóc w inwentaryzacji tych zwierząt, które czynią coraz więcej szkód nie tylko wśród zwierzyny łownej, ale stają się też coraz bardziej niebezpieczne dla ludzi, bo – jak widać na przykładzie Osowy – nie boją się podchodzić do zabudowań. (bm)

 

News will be here